piątek, 4 lipca 2014

INFORMACJA

Witam wszystkich :) założyłam już bloga na którym będzie druga część opowiadania :) serdecznie wszystkich zapraszam! LINK  Bardzo prosiłabym o komentarz przy prologu. Dziękuję za uwagę

wtorek, 24 czerwca 2014

Epilog

Gryzłam nerwowo wnętrze policzka i co jakiś czas spoglądałam na wejście do restauracji. Postanowiłam w końcu zakończyć sprawę z Justinem. Wytarłam szminkę z krawędzi szklanki. Nie miałam bladego pojęcia jak mu przekazać, że do niego nie wrócę. Do tej pory pamiętałam jego spojrzenie, kiedy zatrzymał mnie pod studiem tanecznym. Przez krótką chwilę myślałam, że dam ponieść się emocjom i do niego wrócę. Potrząsnęłam głową zła na samą siebie. Przestań o tym myśleć! Jesteś teraz z Liamem, zamknęłaś ten rozdział.
-Witaj piękna.
Podniosłam głowę. Na przeciw mnie usiadł Justin, posyłając w moją stronę piękny uśmiech. Mimowolnie go odwzajemniłam, zawsze tak na mnie działał.
-Justin - zaczęłam - Zastanawiałam się nad tym, co mi powiedziałeś. - przełknęłam ślinę chcąc zyskać trochę czasu - Ja... to nam nie wyjdzie.
-Selena... - jego wzrok łamał mi serce. - Przemyśl to jeszcze.
-Nie. Ja już postanowiłam.
-Może...
-Nie Justin - przerwałam mu - Ja już mam chłopaka.
Na jego twarzy pojawiło się zdziwienie. Mogłam obserwować jak zaskoczenie w jego oczach zmienia się w ból, a ten natomiast we wściekłość. Zacisnął ze złości zęby i przez krótką chwilę wpatrywał się we mnie w milczeniu.
-Ja się tak łatwo nie poddam shwaty. - powiedział - Co to to nie. Kocham Cię i wiem, że ty też mnie kochasz.
Wstał i wyszedł z restauracji nawet się nie oglądając. Byłam zła. Nie dlatego, że zareagował tak impulsywnie, ale dlatego, że w głębi serca czułam, że ma rację. Cholerny Bieber! Zaczynałam żałować, że zgodziłam się wtedy podwieźć do domu.
***
Witam wszystkich! Bardzo dziękuję za tyle komentarzy, to bardzo miłe. Zdecydowałam się na pisanie drugiej części. Informacje o niej powinny się niedługo pojawić tutaj w osobnej notce. Postaram się zorganizować to szybko więc wszystkich zainteresowanych proszę o zachowanie cierpliwości i zaglądanie na tego bloga ;)

środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 19

Zawinęłam kosmyk włosów na palec po czym zaczęłam się nim bawić. Co jakiś czas zagryzałam nerwowo wargi spoglądając w stronę drzwi. Znajdowałam się w małym pomieszczeniu o dziewiczo białym kolorze ścian. Przede mną stało wielkie lustro, w które starałam się zawzięcie nie patrzeć. Wypuściłam z płuc nadmiar powietrza i zaczęłam głęboko oddychać. Za niecałe dziesięć minut miałam wyjść by udzielić pierwszego wywiadu. Spodziewałam się kilku klasycznych pytań, na które odpowiedzi ćwiczyłam wczoraj z Liamem. Zagryzłam mocniej wargę, a na moje policzki wpłynęły rumieńce na wspomnienie wczorajszego wieczora. Chciałam sobie wmówić, że na moje postępowanie wpłynął alkohol i romantyczny nastrój, ale nie potrafiłam się tak oszukiwać.Już od dawana, w obecności Liama mój żołądek wywijał fikołki. Opadłam na oparcie krzesła odganiając niepotrzebne myśli. Zajmę się moimi uczuciami w wolnej chwili, teraz miałam poważniejszy problem. Bałam się, że Ellen może spytać się o Justina, a bardzo chciałam uniknąć tego tematu. Podskoczyłam, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi, a po chwili w małej szparce pojawiła się twarz młodego chłopaka. Oznajmił mi on, że powinnam już wychodzić, więc podziękowałam mu i wstałam. Przed wyjściem z pomieszczenia ostatni raz zerknęłam w stronę lustra poprawiając włosy i rozprostowując ubranie. Na korytarzu czekał na mnie poddenerwowany Patric. Uśmiechnął się nerwowo żeby dodać mi otuchy, ale nie bardzo mu to wyszło. Kiedy wchodziłam na wizję oślepiły mnie nowe reflektory, ale nie dałam tego po sobie poznać. Uśmiechnęłam się do Ellen i usiadłam na słynnej kanapie, na której każdy artysta chcę się znaleźć.
-Witaj Selena!
-Dobry.
-Bardzo miło mi Cię gościć w moim programie...
Jakąś godzinę później usłyszałam komunikat, że schodzimy z wizji, więc odetchnęłam głęboko i zerknęłam na blondynkę na fotelu obok.
-Jak mi poszło?
-Dobrze - obdarzyła mnie przyjaznym uśmiechem
-Nie powiedziałabyś mi gdym źle wypadła prawda?
-Prawda - powiedziała wychodząc
Nie bardzo pamiętałam co się działo w czasie wywiadu. Bardzo cieszyłam się, że Ellen nie poruszała tematu mojego zakończonego związku. Ogólnie było miło. Wpadłam do swojej garderoby i pośpiesznie przebrałam się w zwykłe jeansy i jakąś koszulkę. Makijaż postanowiłam zmyć już w domu, żeby jak najszybciej opuścić studio. Na parkingu czekała na mnie Bella. Śpiewała zawzięcie jakąś piosenkę nie zwracając na mnie uwagi. Szybko dostałyśmy się do domu, gdzie wyczerpana skierowałam się od razu do swojego pokoju. Zasnęłam od razu po położeniu się na łóżku.
Rano obudziło mnie pukanie do drzwi. Niechętnie otworzyłam oczy. Na progu pokoju stała Jade, zapinając płaszczyk.
-Na stole w kuchni jest dla Ciebie przesyłka. - oznajmiła po czym wyszła
Nie miałam pojęcie kto i co mógłby mi wysyłać, więc ciekawość wygrała z lenistwem. Znalazłam pod łóżkiem jakieś szorty, które pośpiesznie na siebie wciągnęłam. Poczłaptałam do kuchni, gdzie na stole stał wielki bukiet kwiatów. Znalazłam bukiecik, oparty o wazon.
Gratuluję świetnego wywiadu. Mam nadzieję, że niedługo się spotkamy. 
Justin
***
Właśnie kończyłam pakować się na dzisiejszą próbę układów, kiedy poczułam okropny swąd spalonego jedzenia. Zmarszczyłam z obrzydzeniem nos i delikatnie podciągnęłam sweter w górę. W moim przekonaniu, że ten okropny zapach był winą Belli utwierdziła mnie wiązanka niecenzuralnych zwrotów wydobywających się z kuchni. Uśmiechnęłam się sarkastycznie pod nosem. Moja przyjaciółka zaczęła uczyć się gotować, od kąt jej mama wyznała, że "poderwała" jej tatę na domowe jedzenie. Śmiać mi się z tego chciało ponieważ każdy kto zna Bells wie, że potrafi ona przypalić nawet wodę.
-Jeszcze sobie nie dałaś z tym spokoju? - spytałam wchodząc do kuchni
Ruda obrzuciła mnie wściekłym spojrzeniem, po czym wróciła do swojego wcześniejszego zajęcia. Minęłam ją i wyjęłam z lodówki butelkę wody jednocześnie pragnąc zlokalizować źródło tego przeraźliwego zapachu. Nie musiałam długo szukać. Na gazie gotował się makaron, którego chyba nikt nie mieszał, to z niego wydobywała się ta nieznośna woń.
-Bells? - mruknęła w odpowiedzi, że mnie słyszy - Wywietrz mieszkanie przed powrotem dziewczyn.
-Postaram się - jęknęła opadając na krzesło z książka przepisów w ręku.
Pospiesznie wyszłam z mieszkania i już na klatce zaczęłam szukać kluczyków do samochodu. Co prawda jeszcze nie wszyscy wiedzieli gdzie mieszkam, ale już paru wścibskich fotoreporterów kręciło się koło bloku. Nie miałam najmniejszej ochoty żeby moje zdjęcia (szczególnie kiedy jestem w stanie rozsypki) znajdowały się na pierwszych stronach gazet. Ceniłam sobie prywatność, przynajmniej na razie. Do studia tanecznego, w którym miałam mieć próbę dojechałam w niespełna 10 minut. Dzisiaj mieliśmy z Patrickiem i moją choreografką - Agnes, wybrać tancerzy do trasy koncertowej, a potem odbyć z nimi pierwszą próbę. Wstępne castingi miałam już za sobą. Przed wyjściem z samochodu posmarowałam jeszcze usta błyszczykiem przeglądając się w lusterku. Kiedy spojrzałam w tył moja ręka zamarła w bezruchu. Ze swojego samochodu wysiadał właśnie Justin i kierował się w stronę wejścia. Czy ja do jasnej ciasnej musiałam go wszędzie spotykać?! Jeszcze te kwiaty, które mi ostatnio przysyła. Ten pierwszy bukiet mogłam jeszcze zrozumieć chociaż od razu wylądował w koszu na śmieci, ale reszta? Przecież ten człowiek wyda fortunę na cotygodniowy bukiet róż, który dostaję w każdy piątek prosto do domu. Zamknęłam z hukiem drzwi samochodowe i ruszyłam do wejścia. W sali wszyscy już na mnie czekali. Źle się tu czułam, przez wielkie lustra weneckie, które rozciągały się na całą długość ścinany. Nie patrząc w tamtą stronę usiadłam pomiędzy Patrickiem i Agnes, która nachyliła się do mnie.
-Gdzieś ty tyle była? - syknęła przez zaciśnięte zęby
Odmruknęłam coś pospiesznie nie chcąc wdawać się w dyskusje. Ag była złotą kobietą, ale bardzo ceniła sobie punktualność. Spóźnialscy nie mieli z nią łatwego życia i dobrze wiedziałam, że będzie mi wypominać tą jedną wpadkę jeszcze przez długi czas.
Przesłuchania zajęły całe popołudnie więc próbę zaczęliśmy późnym wieczorem. Świetnie dogadywałam się z tancerzami i większość czasu spędziliśmy na wygłupach, a nie na tańcu. Kiedy Agnes ogłosiła, że możemy już iść przyjęłam to z wdzięcznością. Spakowałam swoje rzeczy wyjmując jednocześnie z torby butelkę wody. Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości więc podniosłam swój telefon ze stolika. Bella ostrzegała mnie, że Perrie jest w złym humorze i jeśli mi życie miłe powinnam nie wracać do mieszkania póki nie wyjdzie. Znając moją kuzynkę nie nastąpi to szybko. Nie mogłam zostać na sali, ponieważ w kolejce czekał już ktoś inny. Wychodząc natknęłam się na tłum dziewcząt, niektóre z nich obrzuciły mnie nienawistnym spojrzeniem, inne uśmiechały się życzliwie. Obok drzwi przywieszony był wielki plakat informujący o warsztatach tanecznych, które będzie prowadził Justin Bieber. Zagryzłam nerwowo wargę. Sama chętnie poszłabym na jego warsztaty. Wiedziałam, że jest fenomenalnym tancerze, ale przecież nie mogłam tak po prostu tam wejść i rzucić: "Hej Justin! Ja na twoje lekcje." Myśl Selena, myśl! Mam! Wyszłam z budynki i zaczęłam go okrążać szukając jakiegoś wejścia dla personelu lub małego okna, przez które mogłabym się przecisnąć. Znalazłszy odpowiadające moim wymaganiom przejście wśliznęłam się do środka. Znajdowałam się w ciemnym korytarzu, zaczęłam telefonem oświetlać sobie drogę. Starałam się być cicho, w końcu nie wiedziałam czy jestem tu sama. Na końcu były drzwi, które szybko otworzyłam. Uśmiechnęłam się z wyższością kiedy zobaczyłam gdzie się znajduję. Stałam po drugiej stronie lustra weneckiego. Na przeciwko mnie stał Justin tłumacząc coś zawzięcie swojej grupie. Odstawiłam torbę i podeszłam bliżej, żeby go słyszeć.
-W tańcu nie chodzi o wyćwiczone kroki, tu chodzi o emocje! Musicie w każdy swój ruch dawać coś od siebie, bo inaczej wasze występny będą nudne i niezauważalne. A teraz wstajemy i lecimy.
Dał znak i ktoś włączył muzykę. Zaczęłam tańczyć razem z nim. Był świetny, zawsze podziwiałam jego
zaangażowanie w ruchu. Co jakiś czas nie mogłam za nim nadążyć, więc wplatałam w układ coś swojego. Moje mięśnie wyczerpane po wielogodzinnych próbach odmawiały posłuszeństwa, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. W pewnym momencie znaleźliśmy się z Justinem tak blisko siebie, że gdyby nie dzieląca nas tafla szkła dotykalibyśmy się nosami. Własnie wtedy przypomniałam sobie dlaczego byłam nim kiedyś tak zauroczona. Wyglądał po prostu jak chodzący sex, z lekko otwartymi ustami i opadającymi na czoło kosmykami włosów. W jednej sekundzie pomyślałam, że on też mnie widzi, ponieważ jego spojrzenie wyrażało coś tak głębokiego, a potem szatyn odwróciła się i przeszedł na koniec sali.
Po skończonych warsztatach byłam tak padnięta, że ledwo chodziłam. Na parking wróciłam tą samą drogą ciemnym korytarzem modląc się w duchu żeby na nikogo się nie natknąć. Ledwo przecisnęłam się przez małe okienko i już prawie wsiadłam do samochodu, kiedy ktoś wykrzyknął moje imię. Odwróciłam się jak na komendę dobrze wiedząc do kogo należy ten głos.
-Hej Selena! - Justin oparł się o drzwiczki mojego porsche uniemożliwiając mi szybką ucieczkę do wnętrza samochodu. - Co ty tu robisz tak późno?
-Zasiedziałam się z Mary.
-Zasiedziałaś? Dziewczyno dyszysz jakbyś przebiegła maraton.
-Wcale nie - zaprzeczyłam chociaż wiedziałam, że ma racje.
-Mniejsza z tym. - obdarzył mnie kolejnym uśmiechem, który zmiękczał mi kolana - Dostałaś moje kwiaty?
-Dostałam. - westchnęłam ciężko - Słuchaj Justin przestań przysyłać mi te du...
-Wróć do mnie.
-Co?!
-Wróć do mnie. Błagam Cię. Wiem, że masz mnie za skończonego chama, który tylko chciał Cię wykorzystać.
-Coś w tym jest - przerwałam mu
-Ale ja cię naprawdę kocham - kontynuował nie zwracając uwagi na moją wypowiedź. - Cały czas wracają do mnie wspomnienia naszych wypadów na plażę czy do kina. Nawet dzieciaki ostatnio się o ciebie pytał. Selena błagam cię, chociaż to przemyśl.
Zmusiłam się całą swoją siłą woli, żeby nie rzucić mu się na szyję i nie wrzasnąć: "Tak wrócę do ciebie!" Sama bardzo chciałam, żeby znów mnie przytulił, czy pocałował w czubek nosa jak to miał w zwyczaju. Zamiast tego pokiwałam głową i szepnęłam "Zastanowię się" po czym odepchnęłam go lekko i wsiadłam do samochodu. Bardzo chciałam być już w domu gdzie mogłabym bez przeszkód zacząć płakać.
***
-Wstawać!
Ktoś brutalnie ściągnął ze mnie kołdrę, a ja zwinęłam się w kłębek, żeby stracić jak najmniej ciepła. Mogłabym przysiąc, że kładłam się spać jakąś godzinę temu.
-Jesteś sadystą - mruknęłam chociaż nie bardzo wiedziałam kto nade mną stoi.
-Nie przesadzaj mała.
-Mała! - otworzyłam z przerażeniem oczy i szybko obciągnęłam podkoszulek, w którym spałam - Kto Cię wpuścił do mojego pokoju Peter?!
Przede mną stał uśmiechnięty brunet trzymając w ręku moją kołdrę, jednocześnie taksując mnie spojrzeniem od stóp do głów. Pomyślałby kot, że skoro jesteśmy przyjaciółmi, a on ma dziewczynę (te nieszczęsne plotki o nim i Lottcie okazały się prawdą) powinien nie szczerzyć się tak jednoznacznie na mój widok, ale widać Petera nic nie powstrzyma.Wypchnęłam go z pokoju po czym zaczęłam szukać jakichś ubrań. Kiedy wyglądałam w miarę jak człowiek (zrobiłam sobie nawet lekki makijaż) wyszłam do salonu gdzie siedziały moje współlokatorki ze swoimi chłopakami oraz Peter, Peeta, Niall i Liam.
-Któż to nas zaszczycił swoją obecnością - powiedziała Bella kiedy weszłam do pomieszczenia, wystawiłam jej język
-Mamy szalony plan - zaczęła Jade
-Twoje "szalone plany" wcale nie są szalone - wtrącił Peter
-Chcemy pojechać do lasu na łono natury - dokończyła Perrie
-I dlatego przysyłacie do mnie o świcie tego tutaj? - spytałam wskazując bruneta, który próbował zmienić nam ustawienie mebli w salonie
-Selena jest po 11 a.m - powiedział Liam podchodząc żeby mnie uściskać
Z nieznanych nawet mi przyczyn rzuciłam mu się na szyję zanim zdążył się zbliżyć. Ścisnęłam go mocno i wtuliłam twarz w jego szyję. Tak bardzo potrzebowałam przytulenia i ciepła drugiego człowieka. Chłopak objął mnie lekko i pocałował w policzek.
-To co jedziesz czy nie? - głos Petera wyrwał mnie z własnego świata.
Wszyscy patrzyli na niego jakby się urwał z choinki. Wiedziałam, że gdy tylko wyjdę z pokoju zaczną na niego wrzeszczeć, że nie powinien nam przeszkadzać. Perrie nie da mu spokoju, dostanie za swoje. Pokiwałam głową.
-Jadę tylko muszę się przebrać.
-A ja zabrać kilka rzeczy - powiedziała Bella zrywając się z fotela - Co ty było? - spytała kiedy znalazłyśmy się same.
-Nie wiem - mruknęłam wchodząc do swojego pokoju.
Jakąś godzinę później po wielu sprzeczkach i bardzo długiej jeździe byliśmy na miejscu. Bella latała z aparatem robiąc zdjęcia wszystkiemu co zobaczyła na swojej drodze. Ja postanowiłam pójść na spacer wśród drzew i nie znalazłam zbyt wielu chętnych którzy chcieliby iść ze mną. Zgłosił się tylko Liam, podejrzewałam, że to też może być przyczyna. Zagłębiliśmy się dalej w las nie rozmawiając ze sobą. Dziwnie się czułam za każdym razem kiedy chłopak nieopatrznie muskał moją dłoń czy ramie. Nie potrafiłam połapać się w swoich uczuciach. Jeszcze wczoraj pod wpływem Justina czułam niewyobrażalne motyle w brzuchu,a teraz Liam wytwarzał u mnie takie same emocje.
-Nie mogę Cię rozgryźć - odezwał się chłopak
-Hmm? W czym?
-Raz mam wrażenie, że chcesz mnie pocałować i sugerujesz mi, żebym zrobił jakiś krok w twoim kierunku, a w następnej chwili traktujesz mnie jak najlepszego przyjaciela i nic więcej.
-Ja... - spuściłam głowę
Nie zdążyłam nawet pomyśleć co powiedzieć, bo Liam złapał mnie za podbródek i przyciągnął do siebie. Bez namysłu zarzuciłam mu ręce na szyję i oddałam pocałunek. Miał takie ciepłe i miękkie wargi. Stwierdziłam, że powinnam zostawić Justina za sobą już dawno temu, to był zamknięty rozdział. Kiedy oderwaliśmy się od siebie na moje policzki wpłynęły te przeklęte rumieńce.
-Zostaniesz moją dziewczyną? - spytał szatyn
Pokiwałam głową po czym stanęłam na palcach, żeby go pocałować. Jakaś mała cząstka mnie mówiła mi, że robię to tylko, żeby zapomnieć o Bieberze, ale szybko kazałam jej się zamknąć. Teraz liczył się tylko Liam.
***
Hejka! Jest następny rozdział. Mam do was bardzo ważne pytanie. Chcecie, żebym pisała drugą część? Bo nie mogę się zdecydować... Dzięki za wszystkie komentarze


czwartek, 12 czerwca 2014

Rozdział 18

Kolejne promyki słońca wpadły do kuchni przez okno zatrzymując się prosto na moich oczach. Zakryłam twarz dłonią.
-Zaciągnij rolety - jęknęłam do Belli, która siedziała przy stole składając jakieś karteczki dla swojego brata. Spojrzała się na mnie jak na idiotkę po czym wróciła do swojego zajęcia.
-Perrie? - przeniosłam wzrok na blondynkę stojącą obok lodówki.
-Doprawdy nie rozumiem dlaczego chcesz się odgradzać od słońca.
Westchnęłam i sama podeszłam do okna, jak zawsze wszystko muszę robić sama. Każda z nas podniosła głowę kiedy usłyszałyśmy szczęk zamka. Do pomieszczenia wpadła zziajana Jade. Zatrzymała się w progu i głęboko oddychając złapała się za brzuch.
-Ale mam newsa!  - powiedziała opadając na krzesło, a kiedy nikt nie zareagował dodała - Nie ciekawi was co się dzieje?
-Nie bardzo - mruknęła Bella wystawiając język w skupieniu i po raz setny kląc pod nosem nad źle złożoną karteczką.
-Ale was skręca - Jade przeniosła wzrok na mnie i Perrie.
-No to co się stało?
-Właśnie dowiedziałam się, że... i widziałam na własne oczy!... jak Lotta i Peter się...
-Czekaj! - przerwałam jej - Nasz Peter, mój najukochańszy przyjaciel...
-Twoja pierwsza miłość - wtrąciła Bella, a ja posłałam jej mordercze spojrzenie.
-Wracając... i Lotta, z którą sypia połowa facetów w mieście? Razem?!
- Ha! - Jade wyglądała na usatysfakcjonowaną moją reakcją - Wiedziałam, że będziesz zainteresowana.
-Po prostu mnie to dziwi - mruknęłam odwracając się w stronę expresu do kawy, żeby zakryć rumieńce.
Szatynka zachichotała, wstała i pociągnęła Perrie do wyjścia. Usiadłam na przeciwko Belli i w spokoju zaczęłam sączyć swoje latte. Nie mogłam uwierzyć, że ktoś taki jak Peter, który przecież jest zabawny i inteligentny, do tego można dodać, że z wyglądem u niego też nie najgorzej, szlaja się z kimś takim jak Lotta. Co się dzieje z tym światem?
-Co on w niej widzi? - spytałam Belli
-A co ty widzisz w nim? - odparowała z wrednym uśmiechem na twarzy.
***
Tupałam lekko nogą do rytmu słuchając swojej dopiero co nagranej piosenki. Bez przesadnej skromności mogę stwierdzić, że wyszła mi całkiem nieźle. Z uśmiechem zdjęłam słuchawki i spojrzałam na swojego producenta Patrica. On też miał zadowoloną minę i mogłam przysiąść, że już liczy ile na mnie zarobi.
-Jutro odbędzie się oficjalna premiera twojego pierwszego singla - oznajmił odbierając ode mnie płytę. - Wrzucimy piosenkę do sieci i będziemy mogli tylko czekać na dalszy rozwój wydarzeń, ale jestem pewny, że to będzie hit.
Uśmiechnęłam się do niego. Zawsze mówił mi na końcu to samo: "Wierzę, że to będzie hit!", powtarzał to tak często, że sama zaczynałam w to wierzyć. Pożegnałam się z nim i wziąwszy swoją torebkę ruszyłam do wyjścia. Jak zawsze zahaczyłam po drodze o łazienkę, żeby poprawić makijaż. Szukając kluczyków znalazłam na dnie torby paczkę miętowych gum do żucia więc włożyłam dwie do ust. Wystukując pośpieszne smsa do Belli wyszłam ze studia z zamiarem zjedzenia czegoś bardzo niezdrowego. Po drodze do najbliższej knajpki wpadłam na Rose i razem udałyśmy się na drugie śniadanie. Szczerze powiedziawszy rzadko kiedy spotykałam swoich kolegów z liceum, w ogóle rzadko spotykałam kogokolwiek. Ostatnie miesiące spędziłam na ciągłym nagrywaniu piosenek na debiutancki album, do domu wracałam dość późno padnięta więc też nie spędzałam dużo czasu ze swoimi współlokatorkami. Już po tygodniu pracy nad płytą cofnęłam wszystko co kiedykolwiek mówiłam o Harrym i jego pracy. Po zjedzonym posiłku postanowiłam wreszcie siąść na dupie i nic nie robić. Z wielką nadzieją na leniwe popołudnie udałam się do mieszkania, w którym czekała na mnie Bella. Przekręciłam kluczyk w zamku i omal nie dostałam zawału kiedy po
przekroczeniu progu napadli mnie moi znajomi. Wszyscy składali mi gratulacje z powodu albumu. Jako, że pokrzyżowali mi moje plany, a dzień był naprawdę piękny postanowiliśmy wyjść na plażę. Perrie załatwiła koce, a chłopcy z One Direction zajęli się jedzeniem. Po pół godziny naszego pikniku dołączyli do nas Peter (na szczęście bez swojej dziewczyny) i Peeta, z pełnym ekwipunkiem najróżniejszych alkoholi. Zagrzebywałam się w piasku, kiedy usiadł obok mnie Liam.
-Jesteś świadoma tego, że Patric planuje twój występ na tegorocznej gali MTV VMA?
-Coś wspominał - mruknęłam dmuchając na ziarenka piasku na mojej dłoni - Chce, żebym zaśpiewała Come & Get It?
-Dokładnie - szatyn pokiwał głową - To bardzo chwytliwa piosenka.
Zaśmiałam się cicho. Piosenkę tą napisałam bardzo niedawno i kiedy tylko przedstawiłam jej koncept producentowi stwierdził, że musi być ona singlem. Odrzucił wszystkie inne propozycje stawiając na piosenkę o nieskończonej miłości... o ironio!
***
-Jestem z ciebie dumna - powiedziała mama podgłaśniając radio, z którego wydobywały się ciche tony MOJEJ piosenki.
Od premiery minęło kolejne dwa miesiące,a singiel króluje na listach przebojów. Wszyscy z mojej ekipy zgodnie stwierdzili, że to bardzo udany debiut. Przysunęłam się jeszcze bardziej do mamusi kładąc głowę na jej ramieniu. Zmęczyło mnie to, że nie widziałam jej już tak długo, może z trzy miesiące temu. Przecież matma to najważniejsza kobieta w moim życiu.
-Nie przemęczasz się aby za bardzo córeczko? - spytała głaszcząc mnie po plecach
Miałam ochotę się rozpłakać. Zawsze tak przy niej mam, staję się małym dzieckiem, które mdleje na widok zadrapania na nodze i płacze, bo stłukło się w mały palec. Zaprzeczyłam tylko ruchem głowy, żeby nie usłyszała żadnej niebezpiecznej nuty w moim głosie. Zawsze potrafiła wyczuć kiedy coś było nie tak.
-To dobrze - powiedziała biorąc chipsa z paczki na stoliku.
Znajdowałam się w salonie mojego rodzinnego domu. W tle grała nasza ulubiona komedia, a my gadałyśmy od jakichś dwóch godzin. Przyszłyśmy do domu zaraz po bardzo długim planowaniu mojej przyszłej kariery. Postanowiliśmy z Patricem i moją mamą (która została również moją menadżerką), że nie ma na co czekać i jak najszybciej trzeba wyruszyć w trasę. Zgodziłam się niechętnie ponieważ mimo iż żyłam tak tylko miesiąc niezbyt dobrze wspominam życie na walizkach. Pamiętam, że Justin też zawsze narzekał, że nie może zagrzać nigdzie miejsca. Na wspomnienie szatyna do moich oczu napłynęła pojedyncza łza, więc mocno zacisnęłam powieki. Przyzwyczaiłam się już, że nikt nie przysyła mi wiadomości przed snem, nie obejmuje mnie bez powodu. Bieber zachowywał się jakby nasz związek nie maił miejsca. Był dla mnie bardzo uprzejmy i traktował mnie jak dobrą koleżankę. Tylko czasami widać było w jego oczach to uczucie kiedy na mnie spoglądał. Parę razy w windzie zdarzyło mu się niby to przypadkowo złapać mnie za rękę czy delikatnie się o mnie otrzeć. Przestał już za to prosić mnie o rozmowę wiedząc, że ja i tak uparcie będę odmawiać. Tęskniłam za nim, to prawda, ale nie potrafiłam mu wybaczyć tego jak mnie oszukiwał.
-Może zostaniesz na noc w domu? - spytała mama - Mam nawet twoją starą pidżamę.
-Zostanę.
***
Jest kolejny rozdział!! Powoli zbliżam się do zakończenia opowiadania. Będzie jeszcze może z dwa rozdziały :) Dziękuję wszystkim za komentarze ;)

Zapraszam na mój drugi blog



środa, 28 maja 2014

Rozdział 17

Zapadłam się jeszcze głębiej w siedzenie w samochodzie Justina i zaczęłam wybijać paznokciami rytmy o drzwi. Czekałam na niego przed studiem nagraniowym, gdzie miał spędzić podobno tylko chwilkę. Zegarek w desce rozdzielczej wskazywał jednak, że brakuje go dłużej niż chwilkę. Odrzuciłam głowę do tyłu zamykając oczy. Dokładnie godzinę temu mieliśmy być w domu taty Justin odebrać dzieciaki. Tak bardzo cieszyłam się na kolejne popołudnie, które miałam spędzić w towarzystwie jego rodzeństwa. Przyjrzałam się swoim idealnie pomalowanym paznokciom i policzyłam do 10. Jeśli szatyn nie wróci za 10 minut idę do tego przeklętego studia i sama go stamtąd wywlokę. Minęła minuta... i kolejna, i kolejna... Chrzanić pozostały czas. Wyjęłam kluczyki ze stacyjki i wyszłam z samochodu. Odchodząc nacisnęłam przycisk na pilocie i poprawiłam włosy. Pierwszy raz szłam do miejsca pracy mojego chłopaka, trzeba jakoś w końcu wyglądać prawda? Popchnęłam szklane drzwi i weszłam do środka. Znajdowałam się w długim korytarzu, którego ściany były w dość rażącym brzoskwiniowym kolorze. Wszędzie poprzyczepiane były złote i platynowe płyty różnych wykonawców, podłoga dla kontrastu wyłożona była bardzo ciemną, brązową wykładziną.
-Przepraszam? Mogę w czymś pomóc?
Odwróciłam się w stronę z której dobiegł mnie głos. Znajdował się tam kontuar, pomalowany w takim samym odcieniu co ściany. Za nim siedziała jasnowłosa dziewczyna z dużymi, naprawdę dużymi zielonymi oczami. Wydawała się w stu procentach profesjonalistką, ale odstraszający był sposób w jaki żuła gumę. Przesadziła też moim zdaniem z biżuterią, której miała tony. Bransoletki na przegubach, pierścionki na palcach i mnóstwo naszyjników zwisających z szyi.
-Tak, szukam Justina Biebera. - odparłam podchodząc do niej
-Obawiam się, że nie mogę pani pomóc. - uśmiechnęła się do mnie tym słynnym, parszywym uśmiechem urzędników - Nie jestem upoważniona do udzielania takich informacji przypadkowym osobom.
-Ale ja nie jestem przypadkową osobą - wycedziłam przez zaciśnięte zęby - Jestem jego dziewczyną.
-Faktycznie! Panna Gomez prawda? - pokiwałam głową - Proszę mi wybaczyć. Pan Bieber znajduje się w pokoju 305. To jest 3 piętro. W głębi korytarza po prawej są windy.
-Dziękuję bardzo. - mruknęłam cicho.
Odeszłam  stamtąd żwawym krokiem. Nie lubię takich fałszywych ludzi. Stanęłam przed windami i nacisnęłam guziczek sprawdzając jednocześnie godzinę. Mieliśmy już spore spóźnienie, a ja bardzo nie chciałam, żeby maluchy się zawiodły. W końcu małe pomieszczenie zjechało na dół, a ja szybko do niego wskoczyłam. Winda dzięki Bogu była pusta, więc tylko nacisnęłam 3 na palecie i oparłam się o ścianę. Patrzyłam ze zniecierpliwieniem na przesuwające się numery. Czy ona nie mogła jechać szybciej? Wszystko wydawało mi się dziś wolne. Wysiadając przypomniała mi się propozycja Liama odnośnie nagrania płyty. Wtedy bywałabym częściej w takich miejscach jak to. Odgoniłam pośpiesznie tę myśl i zaczęłam przyglądać się plakietkom na drzwiach. 280, 281. Westchnęłam ze złością... to na drugim końcu korytarza. Ruszyłam ze zniecierpliwieniem w tamtą stronę. W połowie drogi usłyszałam niewyraźny głos Scootera. Zatrzymałam się jak wryta kiedy zdałam sobie sprawę co on mówi.
-To taki prosty plan. Taka reklama. Stałeś się przez to jeszcze bardziej rozpoznawalny, a twoje fanki uwierzyły, że każda z nich może zostać Twoją dziewczyną. Jestem geniuszem. - zaśmiał się - Ale posłuchaj, szum powoli gaśnie i media niedługo znudzą się związkiem zwyczajnej dziewczyny i Justina Biebera.
-No i co z tego? - usłyszałam głos Justina
-To, że musisz z nią zerwać. Nie pamiętasz?! Od początku taki był plan. Znajdujesz sobie zwykłą dziewczynę na ulicy, wchodzisz z nią w wykreowany przez nas związek, a potem się rozstajecie żeby...
Nie mogłam tego dalej słuchać. Moje oczy napełniły się łzami i czym prędzej uciekłam stamtąd. W biegu zauważyłam drzwi oznaczone jako damska toaleta, więc czym prędzej do nich weszłam. Spojrzałam w lustro. No tak, przecież mogłam się od razu domyślić. Nie było we mnie nic nadzwyczajnego. Normalne włosy, normalne oczy, normalne usta. Wszystko było wręcz przeciętne. Do tego jeszcze ten mój parszywy wzrost i te kilka kilogramów nadwagi. Dlaczego niby ktoś taki jak Justin Bieber miałby się ze mną umawiać z własnej nieprzymuszonej woli? Pociągnęłam nosem i otarłam policzki rękawem. Moja głupota sięga zenitu. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi więc pospiesznie zaczęłam się wycierać.
-Coś się stało? - usłyszałam aksamitny głos.
Odwróciłam się. Przede mną stała brunetka jakąś głowę wyższa ode mnie, normalka. Miała brązowe oczy, a ubrana była w najzwyklejsze dresy. Mimo to wyglądała pięknie, trochę jak kontrast do mnie. Stojącej na środku łazienki, rozmazanej i wyglądającej jak 7 nieszczęść. Nie tak wyobrażałam sobie pierwsze spotkanie swojej inspiracji i idolki Demetri Lovato.
-Nie - otarłam pojedynczą łzę - Wszystko dobrze.
-Wiesz usłyszałam płacz i...wcale nie wyglądasz jakby wszystko było dobrze.
-Trafne spostrzeżenie - zaśmiałam się - Musze wyglądać okropnie.
-Wcale nie, po prostu jesteś przygnębiona. - zamilkła na chwilę - Jak chcesz to mam tu kosmetyczkę, mogę szybko po nią skoczyć. - dodała patrząc na mój rozmazany makijaż
-Byłabym bardzo wdzięczna, przecież nie mogę tak wyjść do ludzi.
Uśmiechnęła się do mnie serdecznie i w pośpiechu wyszła z łazienki. Wzięłam kilka głębokich oddechów i zaczęłam szukać w torebce komórki. Natrafiłam na podłużne metalowe cacuszka. No tak! Przecież mam klucze do auta Justina, będę musiała mu je oddać. Na samą myśl robiło mi się słabo.
-Proszę - powiedziała Demi, wręczając mi małą brązową kosmetyczkę.
Wzięłam ją z wdzięcznością i zaczęłam szukać tuszu do rzęs.
-A tak w ogóle to jestem Demi - uśmiechnęła się serdecznie - Głupio mi, że się wcześniej nie przedstawiłam.
-Nic nie szkodzi. Selena jestem.
-Miło mi.
Brunetka poczekała, aż skończę poprawiać makijaż i wyszła z łazienki razem ze mną. Pożegnałyśmy się i każda poszła w swoją stronę. Miałam w planach poczekanie na Justina obok jego samochodu. Skierowałam swoje kroki w stronę windy, a w całym korytarzu było słychać jedynie stukot moich obcasów. Pociągnęłam nosem i zatrzymałam się przed drzwiami. Oparłam głowę o ścianę w oczekiwaniu na przyjazd dźwigu i z wszystkich sił próbowałam się nie rozpłakać. Zaczęłam dla uspokojenia liczyć swoje oddechy. Jeszcze tylko chwila i będę w cieplutkim domku zażerać się lodami i oglądać durnowate seriale z Bellą. Tego mi właśnie trzeba. Winda zatrzymała się ze zgrzytem, a ja pospiesznie do niej wskoczyłam. Nawet nie zauważyłam, że w środku ktoś jest.
-Wszędzie cię szukałem shwaty.
Popatrzyłam na uśmiechniętą twarz Justina. Do moich oczu napłynęły łzy i musiałam włożyć bardzo dużo wysiłku żeby się nie rozpłakać. Wygrzebałam z torebki kluczyki do jego samochodu i podałam mu je.
-Co... - zaczął
-Z nami koniec. Nie dzwoń do mnie więcej.
-Ale co? Dlaczego? - był naprawdę zdezorientowany.
-Może i nie powinnam była, ale wszystko słyszała. Ułatwiam ci tym chyba nawet sytuację prawda?
-Jaką sytuację?
-Nie udawaj idioty. Słyszałam twoją rozmowę ze Scooterem.
-Selena...
-Jak chcesz to możesz nawet powiedzieć, że to ja cię rzuciłam. Ty wtedy wyjdziesz na tego biednego.
-Selena to nie tak.
-A jak? Niby nie zacząłeś się ze mną spotykać dla rozgłosu?
-Tak było, ale tylko na początku.
-Na początku?! A potem co?
-Potem się w tobie zakochałem! - wrzasnął
Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami. Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo przycisnął mnie do ściany i zaczął namiętnie całować. Jego usta były tak przyjemnie miękkie i ciepłe. Odwzajemniłam jego pocałunek, a jego dłonie zaczęły wędrować po moich plecach. Otrząsnęłam się i odepchnęłam go. Zagryzłam dolną wargę powstrzymując potok łez.
-Nie wierzę ci!
Wybiegłam z windy pozwalając łzom swobodnie płynąć.
***
-Za przyjaźń!
-Za wolność!
-Za miłość!
-Za nas!
Rozległ się brzęk kieliszków i wszyscy podnieśli naczynia do ust i tylko w moim zostało trochę płynu. Odgarnęłam włosy z twarzy i rozejrzałam się po pokoju. Otaczały mnie tak szczęśliwe pary, że miałam ochotę się rozpłakać. Jedyna Bella była tu samotna tak jak ja, ale ona akurat rozstała się z Niallem w zgodzie. Nie wiem nawet czy przypadkiem nie zaczęła się spotykać regularnie z Peetą. Teraz jej ruda czupryna znikała w drzwiach salonu i byłam przekonana, że idzie na spotkanie właśnie z nim. Słysząc śmiech odwróciłam się w stronę okna, gdzie na parapecie Zayn i Rose palili papierosy rozmawiając zawzięcie. Perrie spiknęła ich twierdząc, że tworzyli by ładną parę. Miała rację. Sama blondynka siedziała z Louisem na fotelu grając w karty. Co jakiś czas któreś z nich zaczynało krzyczeć i sprzeczać się o to, że któreś oszukuje. Było to tak komiczne, że nie mogłam powstrzymać śmiechu. Gdzieś w kącie byli Harry i Jade. Omiotłam pokój kolejnym spojrzeniem, ale nie znalazłam osoby, której szukałam, a przecież przyszedł tu z resztą chłopaków. Ruszyłam się z kanapy i skierowałam swoje kroki do kuchni. Na taborecie tyłem do mnie siedział Liam wyglądając przez okno. Podeszłam do niego na palca i zakryłam jego oczy rękami.
-Zgadnij kto? - szepnęłam mu do ucha.
Zaśmiał się cicho i odwrócił w moją stronę jednocześnie zdejmując moje dłonie ze swoich oczu. Pociągnął mnie do siebie tak, że siadłam mu na kolanach. Wtuliłam twarz w zagłębienie w jego szyi. Od kąt rozstałam się z Justinem bardzo często spotykałam się z Liamem. Oczywiście portale plotkarskie bardzo często się na ten temat rozpisywały. Śmieszyły mnie te wszystkie artykuły zarzucając mi zdradę. Nie mogłam nikogo zdradzić, ponieważ związek mój i Justina nie był prawdziwy. Ale o tym to już nikt nie wiedział. Wracając do Liama... właściwie miałam ochotę spędzać czas tylko z nim i z Bellą. Chłopak lekko mnie kołysał, a ja wciągałam w nozdrza jego zapach. Było mi tak dobrze. Podniosłam lekko głowę i zauważyłam, że Liam patrzy się na mnie z wyczekiwaniem. Doskonale wiedziałam o co mu chodzi. Rozmawialiśmy o tym nie raz w ciągu tych kilku dni.
-Powiedz im, że się zgadzam.
-Naprawdę?
-Tak. Ja wydam, ten singiel. Jestem zdecydowana.
-Świetnie! - obdarzył mnie promiennym uśmiechem - Może pójdziemy tam w tym tygodniu? Co ty na to?
-Jestem za - z powrotem wtuliłam się w jego szyję. - Tylko nie mówmy już o tym dzisiaj.
Pokiwał głową i znów zaczął mną kołysać. Objęłam go za szyję. Śmiało mogłam powiedzieć, że był moim przyjacielem. Zawsze tak o nim myślałam, tylko że chyba całkiem niedawno stał się dla mnie kimś więcej.
-Liam...
-Hmm...
-Czy ja Ci się podobam?
-Skąd w ogóle takie pytanie? Pewnie, że tak. Jesteś piękna i powinnaś o tym wiedzieć, a każdy kto powie ci co innego jest skończonym idiotą.
-Dziękuję.
-Za co?
-Za to, że jesteś. - mruknęłam.
Pocałowałam go w policzek, wstałam z jego kolan. Pomachałam mu z drzwi i poszłam do swojej sypialni, dziękując niebiosom za Liama w moim życiu.
***
Znów stałam, przed budynkiem, w którym moje życie uczuciowe legło z gruzach. Przez szklane drzwi przebijał się kolor tych ohydnych brzoskwiniowych ścian. Wzięłam kilka głębokich oddechów i postanowiłam w końcu wejść do środka. Mogłam zapytać wcześniej Liama w jakim studiu mamy się spotkać, ale nie przyszło mi to do głowy. Zresztą co za różnica, czy tu czy gdzie indziej. Nie mogę unikać Justina wieczność, co uświadomiła mi dziś rano Bella zrywając mnie z łóżka. Za kontuarem siedziała ta sama dziewczyna. Jej widok przywołał bolesne wspomnienia, więc tylko przygryzłam wargę od środka. Modliłam się w duchu, żeby Justin dziś nie nagrywał.
-Przepraszam - powiedziałam cicho, podchodząc do kobiety na co ona obdarzyła mnie szerokim uśmiechem.
-Panna Gomez jak miło. Pana Biebera jeszcze nie ma, ale może pani po...
-Nie przyszłam do Justina - przerwałam jej.
-Ooo... - jej twarz wyrażała prawdziwy szok, zastanawiałam się ile newsów na stronach plotkarskich pochodzi właśnie od tej kobiety. - W takim razie w czym mogę służyć?
-Selena! - odwróciłam się na pięcie w stronę drzwi, w których stał Liam - Jak zawsze punktualnie - mrugnął do mnie - Ja się teraz zajmę naszym gościem Luce.
Dziewczyna uśmiechnęła się serdecznie, a ja ruszyłam za Liamem w stronę wind. Chłopak nacisnął guzik i przyjrzał mi się dokładnie. Uśmiechnęłam się, żeby nie zaczął zadawać pytań, po czym wróciłam do swojego cichego zaklinania. Byle nie spotkać Justina. Byle nie spotkać Justina. Dotarliśmy na 4 piętro bez zbędnych komplikacji. Jeh! Zwycięstwo! Kiedy Liam miał zapukać złapałam go za rękę.
-A co jeśli się nie uda i oni pomyślą, że jestem bezbarwna i kompletnie się do tego nie nadaję?
-Na pewno tak nie będzie. Myśl trochę pozytywniej. - zapukał.
Usłyszeliśmy ciche "Proszę" po czym chłopak przepuścił mnie w drzwiach. No Selena chciałaś to masz.
Jakąś godzinę później wychodziliśmy z Liamem z tego pokoju tortur. Nie no dobra przesadzam, nie było tak źle. Greg był zachwycony moimi piosenkami oraz wokalem. Umówiliśmy się nawet na pierwszą sesję nagraniową. Normalnie mogłam wręcz biegać ze szczęścia. Mój przyjaciel odprowadził mnie do windy, po czym poszedł załatwiać jakieś sprawy z zespołem. Zapracowany człowiek nie ma co. W korytarzu, było strasznie duszno, oni tu klimatyzacji nie mają czy jak? Chciałam się wydostać z tego budynku jak najszybciej, więc pożegnałam tylko recepcjonistkę i wypadłam na parking. Zaczęłam szukać w torebce
kluczyków do mojego ukochanego porsche. Do tej pory nie mogłam uwierzyć, że rodzice, siostra, dziadkowie i wszyscy żyjące krewni kupili mi ten samochód w ramach prezentu na koniec roku szkolnego. Przegrzebywałam właśnie niezmierzone tereny jakimi jest damska torebka kiedy wpadłam na kogoś. Straciłam równowagę i grzmotnęłam na tyłek.
-Nic Ci nie jest? - usłyszałam nad sobą głos Justina
-Wszystko dobrze - mruknęłam wstając.
Szczerze powiedziawszy nie było dobrze. Chyba złamałam sobie kość ogonową.
-Dobrze, że cię widzę. Musimy porozmawiać.
-Nic nie musimy - odgarnęłam włosy z twarzy.
-Selena... nie zachowuj się jak dziecko.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Ja zachowywałam się jak dziecko?! Ja?! Tego było za wiele, odwróciłam się na pięcie i odeszłam w stronę swojego samochodu. Wrzuciłam torebkę na siedzenie pasażera i zaczęłam szybko oddychać. Jak on śmiał coś takiego powiedzieć? Pierwsze wykorzystuje mnie dla mediów przez miesiące, wmawia mi, że mnie kocha, a kiedy wszystkiego się dowiaduje i go rzucam on twierdzi, że zachowuje się jak dziecko. Nienawidzę go! Nienawidzę go za to, że jest kretynem, że wybrał właśnie mnie, że potrafi sprawić, że się śmieję, a w następnej sekundzie płaczę. A najbardziej nienawidzę go za to, że sprawia, że go kocham.
***
No i jest kolejny rozdział :). Mam nadzieję, że się podoba :) Do następnego ;)

Jeśli czytasz proszę o komentarz. 



poniedziałek, 19 maja 2014

Rozdział 16

Dmuchnęłam w górę, żeby odciągnąć zbuntowane kosmyki włosów z oczu, po czym przeciągnęłam się z lenistwa. Znajdowałam się w parku miejskim rozłożona na kocu. Niedługo miała dołączyć do mnie Bella, wracając z kolejnej rozmowy o pracę. Ha! Śmiała się ze mnie, kiedy ja postanowiłam znaleźć sobie zatrudnienie, a potem dowiedziała się, że rodzice stwierdzili, że powinna się usamodzielnić.
-Jestem - położyła się obok mnie.
Podniosłam się na łokciach, żeby się jej przyjrzeć. Miała wyjątkowo nienaruszone czarne spodnie, skromną białą koszulkę i naburmuszony wyraz twarzy.
-Jak poszło?
-Źle! Stwierdzili, że nie mam za małe doświadczenie i nie zostawią ze mną dwójki dzieci. Phi! Przecież dałabym sobie radę!
Pokiwałam z powątpiewaniem głową i wróciłam do swojej poprzedniej pozycji.
-Widzisz, wcale nie tak łatwo znaleźć pracę.
-Tobie się jakoś udało. Jak Ty to zrobiłaś?
-Nie starałam się o posadę niani. Zostałam prostą kelnerką.
Westchnęła cicho, a ja wetknęłam sobie źdźbło z trawy do ust. Moja rozmowa o pracę nie była wcale łatwe. Zostałam przemaglowana wzdłuż i wszerz. Na odpowiedź też czekałam dość długo. W końcu, zaczęłam pracę, która wbrew pozorom nie była łatwa. Naprawdę dziękowałam za dzisiejszy dzień wolny. W parku było dzisiaj wyjątkowo cicho, za cicho, jak na czas spędzany z Bellą.
-Jaki masz jeszcze problem?
-Skąd pewność, że mam jakiś problem?
-Jesteś jakoś dziwnie cicha... zazwyczaj się tak nie zachowujesz.
-Mam problem natury związkowej.
- Z Niallem? Jaki można mieć z nim problem?
-O to właśnie chodzi, że ja chyba tak naprawdę go nie kocham. Na początku myślałam, że to będzie coś poważnego, ale to było tylko chwilowe zauroczenie.
-Kiepsko - westchnęłam - Co zamierzasz z tym zrobić?
-Muszę mu to dać jakoś delikatnie do zrozumienia. Wiesz nie chcę go zranić.
-Biedaczko... kolejne rozstanie w naszym gronie czyli?
-Kolejne - odwróciła głowę w moją stronę - To kto był pierwszy?
-Naprawdę nic nie słyszałaś? - pokręciła głową - Agnes i Peeta zakończyli swój długi wieloletni związek.
-Serio? Jeju pamiętam jak jeszcze niedawno za nim szalałam, my byłyśmy w pierwszej klasie on w ostatniej.
-A ona była od nas o rok starsza...
-To były czasy - rozmarzyła się Bella - Czasem chciałabym, żeby to wróciło.
-Ja też.
Uśmiechnęłyśmy się do siebie. Zostałyśmy w parku jeszcze jakąś godzinę. Posiedziałybyśmy tam dłużej, ale zaczął padać deszcze, więc musiałyśmy szybko się zbierać.
***
Wzięłam z kupki w szkolnym korytarzu togę i czapkę. Były one w wyjątkowo ładnym śliwkowym kolorze. Szczerze powiedziawszy nie rozumiałam po co muszę to zakładać, ale wszyscy których się o to spytałam zasłaniali się tradycją. Skierowałam swoje kroki do sali gimnastycznej, gdzie siadłam na miejscu, które z uśmiechem wskazała mi pani Smith. Nie miałam obok siebie nikogo, kogo darzyłam sympatią, więc odpadały ckliwe rozmowy, ala koniec liceum. Wszędzie gdzie spojrzałam siedzieli moim znajomi ze śmiertelnie poważnymi minami. Na trybunach zaczynali już zajmować miejsca rodzice. Uśmiechnęłam się serdecznie do mamy Bells. Lubiłam tą kobietę, zawsze była dla mnie życzliwa, przez co mogłam przychodzić do swojej przyjaciółki kiedy tylko chciałam. Zaśmiałam się cicho widząc jak Rose, Tess, GiGi i Cornelia podają sobie w kącie butelkę w brązowym papierze. Byłam w stu procentach przekonana, że nauczyciele wiedzą co jest w środku. Kiedy wszyscy zajęli swoje miejsca na scenę wyszła Amber by wygłosić przemówienie. Jak dla mnie było ono oklepane, pełne tych samych słów powtarzanych co roku. Sztucznie wyglądały także łzy w oczach połowy osób z mojego rocznika. Kiedy szłam po dyplom w sali zabrzmiały oklaski.
-Gratulacje panno Gomez - powiedział pan Grey wciskając mi rulonik w dłoń.
Kiedy wyszłam przed szkołę otoczyły mnie ciepłe ramiona.
-Moja mała siostrzyczka jest już taka duża.
-Elena? - objęłam ją mocno - Nie widziałam, że przyjeżdżasz.
-Nie mogłam przegapić takiego wydarzenia - mrugnęła do mnie - Idą rodzice, pogadamy potem.
Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo już znalazłam się w objęciach mamy. Przyjęłam gratulacje od rodziny i pobiegłam pożegnać się z kolegami. Połowa osób płakała, tym razem szczerze. Rose mogłaby utonąć w swoich łzach, ale ona zawsze była uczuciowa. Na koniec poszłyśmy z Bellą do naszego ukochanego nauczyciela. Kiedy szłyśmy do domu, moja przyjaciółka dostała wiadomość o organizowanej przez Nathali imprezę. Jako, że obie jesteśmy bardzo imprezowe (wyczujcie tą ironię) postanowiłyśmy sobie ją odpuścić. Po domu biegały już Jade i Bella wymieniając się ubraniami. Zdjęłam buty w przedpokoju i poszłam do kuchni zrobić sobie kawę. Z napojem poszłam do pokoju i usiadłam na parapecie. Przez otwarte okno po pomieszczenia wpadł samotny liść. Zgniotłam go w palcach myśląc o upływającym czasie. Dopiero co zaczynałam liceum, a dziś już dostałam papierek potwierdzający jego zakończenie. Przerażała mnie myśl zbliżającego się wyjazdu na studia. Sięgnęłam po książkę leżącą na stoliku i wtopiłam się w inny świat. Odłożyłam lekturę na biurko dopiero kiedy zimny wiatr zaczął owiewać moją skórę. Zatrzasnęłam okno i wyjęłam z szafy pidżamę. Weszłam do łazienki, zmyłam makijaż i weszłam pod prysznic. Przeciągnęłam się z zadowoleniem kiedy pierwsze strugi ciepłej wody zaczęły spływać po moim ciele. Nie chciałam przerywać tej chwili, ale wszystko co dobre kiedyś się kończy. Wytarłam się puchatym ręcznikiem, ubrałam podkoszulek i szorty po czym wróciłam z powrotem do sypialni. Rzuciłam się na łóżko i zagarnęłam z kąta misia. Wyobraziłam sobie, że wtulam się w Justina, a on obejmuje mnie ramionami. Szybko wpadłam w objęcia Morfeusza.
***
-To jest idiotyczny pomysł! - wrzasnęłam patrząc z wściekłością na Liama.
-Nie prawda, to jest fenomenalny pomysł.
-Stłukłeś się w głowę?
-Czemu Ty się nie zgadzasz?
Siedzieliśmy w parku miejskim w sobotni wieczór. Szatyn właśnie oznajmił mi, że puścił komu trzeba nagranie, na którym śpiewam. Filmik bardzo się spodobał i wytwórnia zaproponowała mi kontrakt płytowy. Miałam tydzień na zastanowienie się.
-Ponieważ ja mam już ułożoną przyszłość. Liam, ja dostałam pełne stypendium na Harvardzie. Liam na Harvardzie! Czy Ty to rozumiesz?
-Rozumiem, ale to też jest twoja szansa.
Westchnęłam cicho poprawiając się na ławce. Nieoczekiwanie wydała mi się ona niewygodna i twarda. Miałam ochotę jak najszybciej ją opuścić. Brązowe oczy Liama patrzyły na mnie wyczekująco, jakbym potrafiła podjąć tak ważną decyzję w kilka minut.
-Obiecuję, że się zastanowię ok? - przyjrzał mi się podejrzliwie po czym pokiwał głową po chwili wahania - A jak tam u Ciebie?
Uśmiechnął się pod nosem i ożywionym głosem zaczął opowiadać o swojej wizycie w domu rodzinnym. Lubiłam te momenty kiedy był tak zaabsorbowany swoją wypowiedzią, że nie zwracał uwagi na świat wokoło siebie. Ruszyliśmy się z naszej ukochanej ławki dopiero kiedy zaczęło się ściemniać. Pod moim blokiem zobaczyłam jak Justin wysiada ze swojego samochodu. Szatyn obdarzył mnie szerokim uśmiechem, po czym kiwnął sztywno głową w stronę Liama. Zdziwił mnie trochę chłód z jakim się do siebie zwracali. Dla świętego spokoju postanowiłam nie mówić o propozycji mojego przyjaciela. Wiedziałam, że Justin namawiałby mnie do podjęcia współpracy z wytwórnią. W mieszkaniu rozdzieliliśmy się z Szatynem. Ja poszłam do kuchni po mój ukochany sok pomarańczowy. Nasza lodówka świeciła pustkami. Napisałam do dziewczyn karteczkę z prośbą o zrobienie zakupów i zgarniając dwie szklanki i karton z sokiem poszłam do swojego pokoju.
Odprowadziłam Justina do drzwi i przytuliłam go mocno na pożegnanie.
-Wpadnę po Ciebie jutro o 10 a.m i zabierzemy dzieciaki do zoo? Co ty na to?
-Bardzo chętnie.
Zamknęłam za nim drzwi i ruszyłam z powrotem do siebie. Mijając pokój Jade usłyszałam cichy śmiech. Pewnie siedzą z Perrie i omawiają wczorajsze zakończenie roku szkolnego. Rozważałam przez chwilę odwiedziny sypialni Belli, ale rozmyśliłam się. Potrzebowałam chwili sam na sam ze sobą, a najlepszym miejscem do tego była wanna.
***
Jest kolejny rozdział :) Mam nadzieję, że się spodobał :) Bardzo proszę o udział w ankiecie ;) jest to dla mnie ważne.


Jeśli czytasz proszę o komentarz, to nic nie kosztuje a bardzo motywuje :)

środa, 14 maja 2014

Rozdział 15

Westchnęłam patrząc na zestawy ubrań, które przygotowałam na moje spotkanie z Justinem. Jakieś dwie godziny próbowałam wczoraj od niego wyciągnąć gdzie mnie zabiera, ale nie chciał puścić pary z ust. Powiedział mi tylko, że nie muszę się stroić. Co niby to miało znaczyć? Zerknęłam na zegarek i mój wzrok mimowolnie spoczął na zdjęciu moim i Eleny. Zadziwiające jak dawno nie widziałam się ze swoją siostrą. Tęskniłam za nią bardzo odkąd przeprowadziła się do Nowego Jorku po skończeniu studiów. Czas strasznie szybko leci, przecież jeszcze tak niedawno bawiłyśmy się razem w dom. Potrząsnęłam głową i znów spojrzałam na ubrania leżące na łóżku. Zdecydowałam się na drugi zestaw zawierający jeansowe szorty, brzoskwiniową bluzę i czarną skórzaną kurtkę. Siadłam na foteliku przy lustrze i zaczęłam się czesać. Postanowiłam zostawić włosy rozpuszczone i zaczęłam się malować. Spojrzałam w lustro i westchnęłam cicho.
-Uważaj bo wpadniesz w samo zachwyt - Bella weszła do pokoju i siadła na łóżku.
-Może powinnam pomalować włosy?
-Co? Uderzyłaś się gdzieś czy co? Przecież Ty masz piękny naturalny kolor włosów.
-I to niby ja się uderzyłam? Ty mi komplement właśnie powiedziałaś czy jak?
-Bardzo śmieszne. Ha ha, a tak serio to nie maluj włosów.
-Chociaż pasemka.
-Nie! Zresztą ja tu nie po to. Mam wielką prośbę. Zaprojektuj mi jakiś ciuch.
-Przecież z naszej dwójki to ty jesteś Bogiem ołówka.
-No tak, ale wiem, że miałaś kiedyś taką fazę na projektowanie ubrań - wskazała na ścianę która  była oblepiona moimi starymi projektami.
Z westchnieniem wstałam z krzesła i ruszyłam w tamtą stronę. Zdjęłam jedną z kartek i odwróciłam się w stronę swojej przyjaciółki
-Może być ten?
Pokiwała głową, wzięła ode mnie szkic i tyle ją widzieli. Wróciłam na swoje poprzednie miejsce i sięgnęłam do telefon, żeby nakarmić mojego małego Pou.
-Ja na twoim miejscu bym następnym razem uważała.
Spojrzałam ze zdziwieniem na Perrie, która trzymała w rękach najnowszy numer miejscowej gazety. Kiedy zauważyła, że nie wiem o co chodzi rzuciła pismem w moją stronę. Pierwszą stronę zajmowało wielki zdjęcie przedstawiające mnie i Liama na wczorajszym spacerze. Nad fotografią górował wielki nagłówek posądzający mnie o kolejną zdradę. Westchnęłam cicho i uśmiechnęłam się sztucznie do blondynki.
-Kwestia przyzwyczajenia.
Perrie zniknęła z pokoju. Czy to się w ogóle kiedyś skończy? Zapewne już cały czas będę mogła się spodziewać swoich zdjęć zamieszczanych na różnych portalach plotkarskich, czy publikowane w gazetach. Mimo, iż nie przechodziłam przez to długo już miałam tego wszystkiego dość.
-Selena! Justin już czeka!
Otrząsnęła się szybko, po czym poprawiając fryzurę wybiegłam z pokoju i już w holu wpadłam wprost w rozpostarte ramiona swojego chłopaka.
***
Wypuściłam z płuc powietrze po czym zaczęłam szukać w kieszonkach kurtki błyszczyka. Zignorowałam dźwięk otwieranych drzwi i dalej byłam wciągnięta w swoje zajęcie.
-Hej to Ty!
Obejrzałam się i moim oczom ukazała się dziewczyna niewiele młodsza ode mnie. Miała ona krutkie brązowe włosy i roziskrzone miodowe oczy, które wpatrywały się we mnie jakbym była jakąś nagrodą.
-Przepraszam? O co chodzi?
-To ty jesteś dziewczyną mojego idola. Justina znaczy się. Jesteś jeszcze ładniejsza na żywo.
Uśmiechnęłam się do niej lekko maskując tym moje zdziwienie. Byłam święcie przekonana, że większość Beliebers mnie nie lubi. Szczególnie po tych wszystkich aferach, w których zarzucano mi zdrady.
-Pewnie jest Ci teraz ciężko, te wszystkie hejty w necie na Twój temat, ale nie przejmuj się. - pokiwała głową zaabsorbowana swoją wypowiedzią - Każda prawdziwa Belieber wie, że jesteś lojalna wobec naszego Anioła.
-Dzięki, jesteś naprawdę miła...
-Emily mam na imię Emily.
-Miło Cię poznać Emily - uśmiechnęłam się do niej serdecznie po czym wyszłam z łazienki.
Rozejrzałam się po galerii handlowej w poszukiwaniu Justina, który powinien gdzieś tu na mnie czekać. Po rozmowie z dziewczyną humor bardzo mi się poprawił. Może faktycznie nie było tak źle i nie wszystkie wielbicielki mojego chłopaka mnie nienawidziły. To była naprawdę fenomenalna wiadomość. Przepchałam się przez grupkę chłopaków, którzy zmierzyli mnie spojrzeniem. Kiedy wypadłam z tłumu ludzi w oczy
rzuciła mi się przezabawna scena. Przy stoisku ze swoimi perfumami stał Justin wycierając zawzięcie blat przy kasach. Zatrzymałam się przed nim i spojrzałam się jak na idiotę.
-No co? Tu było czymś zachlapane i nikt nie raczył tego nawet przetrzeć.
-Serio Justin? Może jeszcze sprawdzisz czy twoje kartonowe podobizny są czyste?
Jak na komendę szatyn zaczął kierować się na drugą stronę stoiska. Zaśmiałam się i złapałam go za łokieć.
-Żartowałam. Ja jestem już gotowa, idziemy?
Pokiwał głową po czym pociągnął mnie w stronę windy. Wcisnęliśmy się w ciasne pomieszczenie, które i tak już było przeładowane. Wypadliśmy na ostatnim piętrze i poszliśmy do kina. Długo sprzeczaliśmy się na jaki film obejrzeć, ale miałam wrażenie, że kasjerce było to nawet na rękę. Byłam przekonana, że jeszcze 10 minut i zacznie się ślinić, więc poszłam na rękę Justinowi i półtorej godziny zakrywałam się jego ramieniem żeby nie patrzeć na ekran.
-Doprawdy nie rozumiem jak można oglądać takie filmy? - szepnęłam do szatyna - Przecież tu nie ma żadnej fabuły, tylko wszyscy się rozrywają i non stop leje się kre...
Wtuliłam się w jego ramię przestraszona, kiedy na ekranie wyskoczył jakiś facet z piłą.
-O to właśnie chodzi - odpowiedział mi zaabsorbowany filmem machinalnie mnie obejmując.
***
Pchałam wózek sklepowy, patrząc posępnie na półki zastawione od góry do dołu słodyczami. Postanowiłyśmy zrobić sobie z dziewczynami babski wieczór, a ja miałam skompletować przekąski. Wrzuciłam do koszyka kilka paczek żelek i sięgnęłam po przekąski z górnej półki, ale oczywiście byłam za niska. Stanęłam na palcach przeklinając po nosem. Nagle poczułam na tali czyjeś ręce, które podniosły mnie. Spojrzałam w dół i ujrzałam uśmiechniętego Petera. Ściągnęłam z półki ciasteczka, więc chłopak mnie odstawił.
-Ale Ty jesteś niziutka - wyszczerzył się do mnie.
Kopnęłam go w kostkę, ale wątpię by go to zabolało. Odsunął mnie jak gentelan i zajął moje miejsce za wózkiem. Zakupy z brunetem były... dziwne. Bezprawnie dołożył zgrzewkę piwa, twierdząc że jeśli go nie zużyjemy wpadnie i sam to zrobi. W kolejce do kas zwracały na nas uwagę wszystkie starsze kobiety, rzucając w naszą stronę zgorszone spojrzenia. Zapłaciłam szybko, a Peter wziął zakupy i nie zważając na moje okrzyki, skierował się do wyjścia ze sklepu. Wyprzedziłam go w połowie drogi do samochodu i wpakowałam się na przednie siedzenie. Kiedy chłopak odpalił samochód, włączyła się automatycznie piosenka Impossible Jamesa Artura. Zaczęłam śpiewać razem z wokalistą. Kiedy skończyłam w samochodzie zapadła cisza, a ja zerknęłam na chłopaka, który siedział osłupiały.
-No co? - spytałam lekko speszona jego zachowaniem - Aż tak źle?
-Właśnie wręcz przeciwnie, masz fenomenalny głos. Chodzisz z tym Bieberem, pogadaj z nim, niech Ci załatwi nagranie singla.
-Nie chcę żeby ludzie mówili, że chcę się na nim wybić, zresztą i tak już tak mówią.
Wzruszył ramionami nie rozumiejąc o co mi chodzi. Resztę drogi przebyliśmy w ciszy. Peter pomógł mi wnieść zakupy do mieszkania, przywitał się z dziewczynami i tyle go widzieli. Ja też zostawiłam swoje współlokatorki i poszłam do siebie. W końcu, swój wkład w nasz wieczór już miałam. Postanowiłam ogarnąć w końcu temat pracy, już jakiś tydzień temu postanowiłam, że zacznę zarabiać, a jeszcze nic nie zrobiłam w tym kierunku. Zaczęłam przegrzebywać internet w poszukiwaniu jakichkolwiek ofert pracy. Najciekawsze zapisałam sobie na kartce, a w niektórych przypadkach umówiłam się nawet na rozmowę kwalifikacyjną. Około 8 p.m Perrie zawołała mnie, żebym pomogła jej z cotygodniowym sprzątaniem. W czasie naszej pracy Bella i Jade przygotowywały salon, na nasze ladys night. Kiedy już wszystkie zakwaterowałyśmy się w pomieszczeniu rozmowom nie było końca. Dowiedziałam się, że Jade zamierza wyjechać z Harrym na Karaiby na tydzień, a Perrie i Louis wybierają się na weekend pod namiot, ale nie mogą znaleźć dobrej daty. Padłyśmy około trzeciej nad ranem, a moją ostatnią myślą, było kierowanie współczucia w stronę Belli, która musiała wstać rano, żeby zdążyć na kolejne spotkanie rodzinne.
***
Jest i kolejny rozdział wiem, że końcówka mi trochę nie wyszła, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Naprawdę dziękuję, za tak dużo wejść i wszystkie komentarze. Jesteście wspaniali.

Jeśli czytasz proszę o komentarz :)



wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 14

Rozsiadłam się wygodnie na kanapie przed telewizorem, w domu było wyjątkowo cicho. Dziewczyny wyszły gdzieś z samego rana i do tej pory żadna nie wróciła. Justin załatwiał jakieś swoje ważne sprawy, więc spotkanie z nim też odpadało, a mi się tak strasznie nudziło. Po raz setny zmieniałam kanał w telewizorze, pragnąc w końcu znaleźć coś ciekawego. Zwlekłam się z sofy, słysząc dźwięk opadających kopert. Wzięłam plik listów i codzienną gazetę. Znalazłam pocztówkę od ciotki Ann, list do Jade od jej babci, ale większość korespondencji stanowiły comiesięczne rachunki, opadłam z powrotem na kanapę i zaczęłam w myślach
kalkulować swoje wydatki. Po zapłaceniu wszystkich niezbędnych wydatków, na życie zostawało mi tyle co i nic, a przecież musiałam, kupić sobie jedzenie, czy zostawić coś na nagłe wypadki. Ot zachciało mi się samodzielności. A przecież mogłam teraz bezpiecznie siedzieć w rodzinnym domku z mamusią i o nic się nie martwić.
-Co Ty robisz? - spytała Bella siadając na fotelu
-Bells... ja na nic nie mam kasy.
-To bierz więcej od rodziców.
-Żebym non stop słuchała, jak to im ciężko? Nie dziękuję. Mam inny fenomenalny pomysł.
-Jaki?
-Znajdę sobie pracę!
-Jaja sobie ze mnie robisz?
-Nie - mruknęłam odrzucając resztę listów i gazetę na stolik, a ona popatrzyła na mnie z uniesionymi brwiami - No co?
-Nie powinnaś zacząć szukać jakichś ogłoszeń czy coś?
-Zajmę się tym jutro - powiedziałam zabierając jej pilota i przełączając na Pamiętniki Wampirów.
Ruda obrzuciła mnie morderczym spojrzeniem, po czym wyszła do kuchni. Nakryłam się bardziej kocem.
-Gdzie reszta? - usłyszałam krzyk Belli
-A bo ja wiem? Poszły gdzieś, zresztą tak jak Ty. Wszystkie mnie zostawiłyście!
-Ja wróciłam. I mam nawet dla Ciebie prezent. - na moich nogach wylądowała butelka z jogurtem.
-Dzięki. - mruknęłam i zaczęłam rozmyślać nad swoimi predyspozycjami do pracy.
W czym ja jestem na tyle dobra, by móc znaleźć sobie jakiś dobry zawód? Mogłabym śpiewać w jakimś barze, ale wątpię, by kogoś takiego szukali. Z westchnieniem odrzuciła koc, wyłączyłam telewizor i pobiegłam pisać zaległy esej o wojnie secesyjnej z historii. W końcu wiedza to podstawa, do znalezienia dobrej pracy.
***
-Ja mogę, Ci pożyczyć pieniądze jeśli chcesz.
-No wiesz? Nie chcę od Ciebie pożyczać kasy. - na moment zapadła cisza - Może zostanę niańką?
Siedzieliśmy z Justinem u niego w domu. W tle cicho mruczał telewizor, ale żadne z nas nie zwracało na niego uwagi. Nie wiedziałam nawet jaki program jest włączony.
-Tylko, że ja nie umiem się zajmować dziećmi... no bo co z takimi małymi szkrabami można robić?
-Przydałoby Ci się trochę praktyki co?
Pokiwałam głową, a on wyciągnął z kieszeni telefon.
-Justin co ty robisz?
-Załatwiam Ci praktykę - mrugnął do mnie - No hej tato! Może bym wpadł dzisiaj po maluch co? Odpoczęlibyście sobie trochę. Nie... po prostu się za nimi stęskniłem. O to dobra, będę za jakieś 10 minut. - rozłączył się - No to załatwione. Jedziesz ze mną czy zostajesz?
-Zostanę.
Szatyn pocałował mnie w czubek głowy śmiejąc się lekko i już go nie było. Objęłam kolana ramionami. Co ja mogę robić z dziećmi? Może zaproponuje im zabawę w chowanego czy coś. Zerwałam się na równe nogi i pobiegłam do łazienki. Zebrałam włosy w luźnego koczka. Z powątpiewaniem popatrzyłam na swoją czarno-czerwoną spódnice. Szybko znalazłam w sypialni Justina swoje jeansowe rurki i wciągnęłam je na siebie. Serce waliło mi jak oszalałe. Spokojnie, przecież to tylko dwójka dzieci. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, więc zbiegłam na dół. W przedpokoju stał Justin trzymając na rękach swoją malutką
siostrzyczkę Jazmyn, jednocześnie podtrzymując za kaptur Jaxona. Szatyn obdarzył mnie przeuroczym uśmiechem, po czym zwrócił się do dzieciaków.
-To jest ta dziewczyna, o której wam mówiłem.
-Śliczna jest - szepnęła dziewczynka wtulając się w jego szyję.
-Hejka - pomachałam im, na co oboje delikatnie się uśmiechnęli.
Jakąś godzinę później, byłam już okropnie zmęczona, więc zostawiłam Justina samego i poszłam zrobić coś do jedzenia, żeby jego rodzeństwo, nie wracało do domu głodne. Szczerze powiedziawszy spodziewałam się czegoś dużo gorszego. Dzieciaki okazały się naprawdę fajne i kontaktowe, a co było najlepsze szybko się do mnie przekonały. Poczułam nagle jak coś, lub ktoś ciągnie mnie za nogawkę spodni, więc spojrzałam w dół. Stała tam Jazmyn patrząc na mnie tymi swoimi dużymi brązowymi oczami, tak podobnymi do oczu Justina.
-Co tam mała? - kucnęłam obok niej tak, że obie znajdowałyśmy się na tym samym poziomie.
-Lubię Cię - powiedziała pewnie - I chcę żebyście byli już zawsze razem.
Mała przytuliła mnie, a ja machinalnie ją objęłam uśmiechając się lekko, kiedy dziewczynka wyswobodziła się z mojego uścisku wybiegła nawołując Justina.
-Też tego chcę - szepnęłam w przestrzeń.
***
Opadłam wycieńczona na kanapę w naszym salonie. Justin dopiero co podrzucił mnie do domu, w którym było ostatnio podejrzanie cicho. Na lodówce znalazłam kartkę z informacją, że Bella wyjeżdża na rodzinny wypad nad jezioro na weekend. I znowu mnie zostawiła jędza jedna! Nieobecność reszty była jednak dziwnie podejrzana, więc było prawie pewne, że niedługo zjawią się w otoczeniu chłopaków z One Direction. Nie myliłam się za bardzo. Jakieś pięć minut później wpadli do salonu.
-Hej! - powiedziała Jade - Nie wiedziałam, że już jesteś. Nie przeszkadzamy?
-Nie no co ty?
Spojrzała na wszystkich i dopiero teraz uświadomiłam sobie jak dawno ich nie widziałam. Przyjrzałam się wszystkim zaczynając od Harry'ego. Na jego twarzy ja zawsze gościł uśmiech (się dobrali z Jade, nie ma co), włosy dziś wyjątkowo postawił na żel odsłaniając tym swoje czoło co wywołało u mnie lekki uśmiech. Następnie przeniosłam wzrok na Louisa, który opierał się nonszalancko o framugę drzwi i próbował nie okazywać swojego zauroczenia Perrie przez całkowite ignorowanie jej osoby, a było to chyba dla niego trudne, ponieważ cały czas zerkał w jej stronę i uśmiechał się za każdym razem, kiedy jej ręka wędrowała w stronę włosów. Na końcu do pokoju wszedł Liam, który nie zważając na innych rozłożył się na kanapie obok mnie.
-Gdzie reszta? - rzuciłam w przestrzeń
-Zayn ma jakąś randkę, obrotny chłopak nie ma co - Harry zaczął się szczerzyć
-A Niall, siedzi w domu i zapycha się żarciem - dokończył Louis wchodząc do pomieszczenia i szukając sobie miejsca.
-Jakie macie plany na wieczór? - spytałam spychając Payna z sofy
-Zamierzamy obejrzeć parę filmów - Jade wyszczerzyła się do mnie pokazując okładki wypożyczonych płyt DVD, były tam same horrory - Przyłączysz się?
-Żebym potem nie mogła spać w nocy? Nie dziękuję, przejdę się.
-Mogę z Tobą? - spytał Liam z nadzieją w głosie.
-Pewnie, tylko pójdę się przebrać - wskazałam na swoje poplamione farbą i oblepione zaschniętą plasteliną spodnie.
Pokiwał głową ze zrozumieniem, a ja pobiegłam do swojego pokoju. Przebrałam jeansy, nałożyłam białą bluzkę, a na wierzch koszulę. Z szafki pod lustrem wygrzebałam niebieską czapkę, a spod łóżka wyciągnęłam buty. Poprawiłam lekko makijaż i przejrzałam się w lustrze. Jest ok, pomyślałam wychodząc. Jednocześnie dopłynęła do mnie myśl czy aby nie za bardzo szykuję się na zwykły spacer z przyjacielem, ale odpędziłam ją pospiesznie.
-Gotowa! - krzyknęłam wbiegając do salonu, a Jade zaczęła krzyczeć
-Czy Ty chcesz, żebym ja padła na zawał?!
-Ale ja... - nie dokończyłam, bo Liam złapała mnie za łokieć i wyszliśmy z mieszkania.
Automatycznie skierowałam się na swoją stało trasę spacerową, a chłopak poszedł za mną. Wciągnęłam powietrze do płuc rozkoszując się pięknem ciszy. W tle było słychać tylko odgłosy przejeżdżających samochodów.
-Widziałaś dzisiejszą gazetę? - zaczął chłopak
-Mmmm, nie - mruknęłam - A co w niej było?
-Nasze zdjęcie, opatrzone wielkim nagłówkiem, który głosił, że znów zdradzasz ze mną Justina.
-I właśnie dlatego nie czytam już gazet. Zdjęcie z wczoraj?
-Yep.
-Właściwie co Ty tam robiłeś?
-Zapewne to co Ty - zaśmiał się dając mi kuksańca w bok - Spędzałem miło czas z przyjaciółmi. Ale jesteś pewna, że Justin nie był zły? - dodał po chwili
-No co Ty? Przecież on wie, że łączy nas tylko przyjaźń.
-Dokładnie, tylko przyjaźń.
Miałam wrażenie, że powiedziała to jakoś mniej wesoły, ale nie mogłam się nad tym zastanawiać, bo już zaczął nowy temat. Do domu wróciliśmy jakąś godzinę później powitani, piskami Jade. Dosiedliśmy się do nich, ale nie dało się nic oglądać, ponieważ Liam i Harry zaczęli rzucać w siebie popcornem. Wszyscy szybko do nich dołączyli. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam na kanapie wtulona w Payna.
***
No i jest! Tak jak obiecałam kolejna notka wcześniej ;) pisana co prawda dwa razy, ponieważ pierwszą wersję przez przypadek usunęłam, ale jest! Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze, to naprawdę motywuje do pisania. Kocham was :)

Jeśli czytasz proszę o komentarz!!


środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział 13

Opadłam na krzesełko obok Belli i wzięłam frytkę z jej talerza, na co obrzuciła mnie morderczym spojrzeniem.
-Mam fenomenalny pomysł - zaczęłam
-Postanowiłaś kupić sobie SWÓJ obiad? Powtarzam SWÓJ! - rzuciła z sarkazmem
-Nie - zabrałam jej jeszcze jedną frytkę, a ona odsunęła swój talerz - Nie lubię jeść publicznie. Tak jak mówiłam, mam fenomenalny plan. Chodźmy do wesołego miasteczka!
-Chcesz się zsikać na diabelskim młynie?
-Jakie to zabawne. Nie... chcę się nażreć waty cukrowej.
-A potem znów będziesz jęczeć, że przytyłaś.
-Jak Ty mnie znasz - wyszczerzyłam się do niej - To jak idziesz?
-Ale będziemy tylko my dwie?
-No wiesz...
-Jeśli ma dołączyć do nas Justin to ja nie dziękuję
-Nie... Nie Justin, po prostu myślałam, żeby zabrać Petera i Peete - uśmiechnęłam się do niej lekko
-Jak tak to tak - mruknęłam wkładając sobie do buzi dwie frytki na raz.
Rozejrzałam się po stołówce i mój wzrok padł na Jade, która czytała książkę. Jej długie włosy opadały na stolik, a oczy przesuwały  się z zawrotną prędkością. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że ona nienawidzi czytać. Zastanawiałam się jaka książka, jest aż tak ważna, że dziewczyna zdecydowała się po nią sięgnąć. Niestety nie zdążyłam się tego dowiedzieć, ponieważ zabrzmiał dzwonek i Bella pociągnęła mnie za rękę w stronę klasy do angielskiego. Nasza nauczycielka nienawidziła kiedy ktoś się spóźniał, więc musiałyśmy biec. Do sali wpadłyśmy jakąś sekundę przed panią Smith. Obrzuciła klasę surowym spojrzeniem i zapisała temat na tablicy. Jako, że na tej lekcji trzeba było uważać, skupiłam się do granic swoich możliwość... na jakieś pięć minut. Do końca lekcji próbowałam napisać choć jedną zwrotkę nowej piosenki, ale niestety nic mi ostatnio nie wychodziło. Kiedy zadzwonił dzwonek rozdzieliłyśmy się z Bells, która niestety nie mogła mieć ze mną wszystkich lekcji. Ruszyłam ze smętną miną w stronę sali do hiszpańskiego i opadłam na soje miejsce obok Jade, która wyglądała jakby miała załamać się nerwowo.
-Cio się stało?
-Założyłam się z Perrie, że przeczytam Harrego Pottera - spojrzała na mnie z błaganiem w oczach - Streść mi to błagam.
-Nie możesz obejrzeć filmu?
-On nie jest tak dokładny - zrobiła maślane oczka - No weź, przeczytałam od wczoraj tylko jeden rozdział
Zaśmiałam się cicho. To była dla sztynki tortura. Wiedziałam, że nie zdoła przeczytać tej książki, nie ma bata.
-Zakład to zakład - wystawiłam jej język - Studiuj Harry Potter wikia
-Spadaj - mruknęłam w chwili kiedy do klasy weszła nauczycielka.
***
Po raz setny spojrzałam na zegarek i przestąpiłam z nogi na nogę. Mogłam wziąć swój samochód, ale nie... przecież mogę pojechać autobusem. Jeśli ta cholerna maszyna nie przyjedzie za minutę będę zmuszona wezwać taksówkę. Wyciągnęłam swojego iPhona, żeby sprawdzić czy nie mam nowych wiadomości, ale na szczęście niczego nie było. Justin obiecał, że napisze zaraz po wylądowaniu. Chciałam mu zrobić niespodziankę i być na lotnisku, ale coraz bardziej obawiałam się czy mi się uda. Podskoczyłam spanikowana kiedy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.
Od Bella: Nie zapomnij kupić mleka jak będziesz wracać ;)
Zatłukę ją kiedyś przysięgam. Schowałam telefon do kieszeni w momencie w którym przyjechał autobus. Wskoczyłam do niego szybko, nawet nie próbując znaleźć sobie miejsca siedzącego, byłam zbyt podekscytowana. Im bliżej lotniska się znajdowałam tym gorsze myśli mnie nawiedzały. A co jeśli on wcale nie ucieszy się na mój widok? A jeśli stwierdził, że potrzebuje kogoś kto jest bardziej otwarty? Wzięłam głęboki oddech i nakazałam sobie wziąć się w garść. Wysiadłam na swoim przystanku i prawie biegiem ruszyłam w stronę majaczącego się w oddali lotniska. Wbiegłam do hali przylotów i zaczęłam się rozglądać jak głupia. Mogłam się o wszystko założyć, że wyglądałam teraz jak postać z kreskówki ponieważ wciąż obracałam głowę to w jedną to w drugą stronę. W końcu go zobaczyłam. Stał do mnie bokiem pisząc coś
zawzięcie na telefonie. Wyglądał wspaniale jak zawsze. Włosy miał postawione na żel, i nawet z tej odległości mogłam zobaczyć jak ślicznie marszczy czoło wystukując coś na klawiaturze telefonu. Mniej więcej w tym samym momencie w którym zaprzestał tej czynność mój iPhon zapiszczał cicho oznajmiając mi, że mam nową wiadomość. Dla pewność wyciągnęłam urządzenie z kieszeni i uśmiechnęłam się widząc nadawcę. Zaczęłam iść w stronę Justina. Kiedy byłam w zasięgu wzroku Kenny'ego uśmiechnęłam się do niego, a on puścił mi oczko. Zasłoniłam Justinowi oczy i szepnęłam mu do ucha:
-Zgadnij kto to.
Momentalnie się odwrócił, spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi brązowymi oczami, po czym przytulił mnie tak mocno, że zaczynałam tracić oddech.
-Jak ja za Tobą tęskniłem - wyszeptał w moje włosy
Objęłam go lekko w pasie. Pachniał cudownie mieszanką perfum i sobą. To był najpiękniejszy zapach świata, tak bardzo mi go brakowało, przez te miesiące. Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej, a on delikatnie głaskał moje plecy.
-Tak się cieszę, że przyszłaś - powiedział cicho
-Nie mogło by mnie tu zabraknąć - powiedziałam uśmiechając się do niego.
Justin oderwał się ode mnie i musnął lekko moje usta, po czym zaczął pogłębiać pocałunek, a pode mną ugięły się kolana. Jeju, jak mi tego brakowało. Kiedy w końcu oderwaliśmy się od siebie szatyn lekko mnie przytulił.
-Może byśmy tak wybrali się na długi romantyczny spacer po plaży hmm - zaczął śmiesznie poruszać brwiami - A potem mogę odprowadzić Cię do do domu.
-Dobra - wyszczerzyłam się do niego - Ale musimy skoczyć do spożywczego.
-Po co? - spojrzał na mnie jak na idiotkę
-Bella kazał mi kupić mleko.
Pokiwał głową z wystudiowaną śmiertelnie poważną miną po czym wziął mnie na ręce i zaczął kierować się w stronę wyjścia.
***
Przerzucałam swoje ubrania z szafy na łóżko z łóżka do szafy. Zatrzymywałam się na sekundę przy każdej rzeczy po czym z westchnieniem rezygnacji zaczynałam przerzucać ciuchy dalej.
-Jezu Selena! To tylko głupi wypad do wesołego miasteczka, a nie pokaz mody - jęknęła Bella, która leżała jak długa na moim łóżku.
Wpadła do mojego pokoju jakieś 20 minut temu zastając mnie przy tej samej czynności. Ona była już w zupełności gotowa i tylko co jakiś czas przypominała mi, że Peter ma po nas przyjechać o 16.
-Moja wina, że moje ubrania do niczego się nie nadają?
Ruda spojrzała na mnie sceptycznie po czym poprawiła swoje spodnie, tak by największa dziura nie znajdował się na kolanie. Po kolejnych 10 minutach zdecydowałam się na pierwsze lepsze ubrania. Zrobiłam sobie lekki makijaż i byłam już gotowa kiedy Jade wrzasnęła, ze chłopcy już są. Wyszłyśmy z Bellą z domu i wsiadłyśmy do samochodu w którym siedzieli nasi koledzy. Przywitali nas dość głośno i ruszyliśmy.
-Tak się zastanawiam, czy wy nie jesteście przypadkiem za starzy na takie wypady? - spytała Bells
-Nie wiesz, że chłopakom wieku się nie wypomina? - powiedział Peter udając oburzenie.
-Chyba kobietom?
-Nie chłopakom. - mruknął Peeta, kiedy jego przyjaciel skręcał na parking.
Wyskoczyłam z samochodu pierwsza.
-Wata cukrowa! - wrzasnęłam
-I tak dobrze wyglądasz mruknęła Bella, za co dostała kopniaka w kostkę.
Weszliśmy na teren wesołego miasteczka i pierwsze co zrobiłam było kupienie sobie waty cukrowej, o której marzyłam już jakiś czas. Bells i chłopaki poszli zająć miejsce w kolejce do jakiejś atrakcji więc od razu po zakończeniu jedzenia zaczęłam się do nich przepychać. Miny innych ludzi były bezcenne. Mniej więcej tak minęła nam całe popołudnie. Na koniec zdecydowaliśmy się (w dużej mierze przez moje namowy) na puszczanie baniek. Zawsze w takich miejscach odzywa się we mnie dziecko.
-Moja jest większa niż twoja - powiedział Peter do Peety na co tamten sprawił, że jego bańka pękła.
Zaczęli się kłócić jak pojebani, a ja i Bella patrzyłyśmy na nich jak na idiotów. Ja popatrzyłam na nią, a ona na mnie i obie w tym samym momencie wzruszyłyśmy ramionami, po czym wróciłyśmy do naszego zajęcia. Pięknie było patrzeć na bańki na tle zachodzącego słońca. W tym momencie świat był tak piękny. Szkoda tylko, że to nie mogło trwać wiecznie. Kiedy szliśmy na parking znów zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu waty cukrowej. Na moje nieszczęście droga była wyłożona żwirem. Potknęłam się i pewnie nieźle zdarłabym sobie kolana, gdyby nie fakt, że ktoś mnie przytrzymał.
-Nie wiem, czy zauważyłaś, ale masz bardzo słabą koordynację ruchową - powiedział Liam pomagając mi zachować równowagę.
Wzruszyłam ramionami.
- Kwestia przyzwyczajenia, a tak w ogóle to dzięki - uśmiechnęłam się do niego po czym ruszyłam w stronę wozu Petera.
***
Hejka! Jest kolejny rozdział, wiem, że jestem okropna, ale teraz po egzaminach postaram się dodawać rozdziały częściej. Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze i tak dużo wejść.
Kocham was :*


poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział 12

Stukałam ołówkiem w zeszyt usilnie próbując nie zasnąć. W klasie do historii było okropnie głośno, a mi nadal pękała głowa. Nic dziwnego, że tak rzadko chodzę na imprezy skoro każdą kroplę alkoholu odchorowuje tydzień. Pan Morgan po raz piąty opowiadał przebieg wojny secesyjnej łudząc się, że ktoś go słucha. No dobra... znalazło by się parę osób, ale większość klasy miała go daleko w czterech literach. Po


drugiej stronie pomieszczenia Amanda malowała paznokcie rozmawiając przez telefon, a Morgan przyglądała się jej z usłużną miną. Ławkę za nimi Rose i Tess grały w gry na telefonach i co jakiś czas obie przybijały ze sobą piątkę. Odwróciłam się w stronę mojej towarzyszki. Rude włosy Belli opadały lekko na kartkę papieru, a jej dłoń śmigała po niej bez opamiętania. Podniosłam kosmyk jej rudych pukli i moim oczom ukazał się szkic przedstawiający scenę z jakiegoś filmu wojennego. Nie bardzo kojarzyłam, o który chodzi ale poznałam kontekst sytuacji. Nie chcąc jej przeszkadzam zaczęłam skupiać się, na tym co mówi nauczyciel.
-Jeszcze pięć minut - jęknęłam spoglądając na zegarek.
-Pomyśl, że do końca roku szkolnego zostało już tylko jakieś dwa miesiące. To jest pocieszające.
-Zależy jak dla kogo - mruknęłam - Skończ już to rysowanie i konwersuj ze mną. Dokończysz to potem.
-Daj jakiś ciekawy temat.
-Dlaczego zawsze ja?
-Selena! - myślę, że krzyk Morgana usłyszeli w całej szkole
-Słucham?
-Po raz setny pytam jakie są skutki wojny secesyjnej.
Otworzyłam usta, ale na moje szczęście, zabrzmiał dzwonek. Szybko wrzuciłam swoje rzeczy do torby i wyszłam z klasy za Bells.
-Jednak ktoś w tym wszechświecie Cię kocha.
-Niem kto? - wepchnęłam torbę do szafki i zaczęłam szukać telefonu - O fuck!
-Zostawiłaś komórkę w klasie? - spytała Bells
Pokiwałam głową nerwowo przygryzając wargę. Nie mogłam tam wrócić, Morgan by mnie zabił.
-Nie dziękuj - Rose wepchnęła mi telefon w rękę i mrugnęła do mnie.
-Kocham Cię!
***
-Nie idźmy na autobus Bella. Będzie fajnie Bella. Przejdziemy się trochę. - ruda popatrzyła na mnie z wyrzutem - Już Ci więcej nie zaufam.
-Skąd miała wiedzieć że zacznie padać? Pogodynką nie jestem i nie zamierzam być!
Bella prychnęła i skierowała swoje kroki do pobliskiego baru. Nie bardzo chciałam się zatrzymywać, ale było mi już okropnie zimno. Zajęłam stolik, a moja przyjaciółka poszła zamówić nam coś do picia. Strugi deszczu odbijały się od szyby a ja w myślach liczyłam dni do przyjazdu Justina. Za jakiś miesiąc powinnam zobaczyć swojego chłopaka równy miesiąc! To straszne.
 Rozejrzałam się po barze i mój wzrok padł na dwóch uśmiechniętych chłopaków przy sąsiednim stoliku. Jeden z nich leniwie sączył piwo, a drugi obracał w dłoniach szklankę z wodą. Zebrałam swoje rzeczy i opadłam na krzesełko obok nieszczęśliwca bez procentów.
-Abstynencja Cię dopadła Peeta?
-Mhm - mruknął tęsknie patrząc na butelkę w rękach Petera - Za jakąś godzinę spotykam się z Agnes. Jeśli wyczuje ode mnie alkohol wyrzuci mnie za drzwi.
Razem z blondynem wybuchliśmy śmiechem, a Bella postawiła przede mną szklankę.
-Widzę, że ty też oszczędnie - powiedział Peter wąchając jej zawartość. - Zresztą nie dziwię się. Po tym co ostatnio widziałem w necie. Epicka impreza.
Tym razem to Peeta zaczął się śmiać, a ja kopnęłam go w nogę pod stolikiem.

-Doprawdy nie wiem o co Ci chodzi. - chłopak podniósł brwi - Czy wszyscy już słyszeli, że raz nadużyłam procentów? Wam zdarza się to cały czas. - mruknęłam oskarżycielsko celując w nich palcem.
-Tylko, że w naszym przypadku skutków tej sytuacji nie można nigdzie zobaczyć.
Wystawiłam język i zabrała swój napój od Petera. Bells zaraz zaczęła nowy temat i jak to bywa z miłym towarzystwie nawet nie zauważyłyśmy jak upływa czas. Starałyśmy się odciągać godzinę naszego wyjścia jak najdłużej, ponieważ nadal padał deszcz. Około wieczora Peeta zaproponował, że odwiezie nas do domu, na co zgodziłyśmy się bardzo szybko. Ulewa non stop się wzmagała.
***
-Kocham sobotnie wieczory - powiedział Harry opadając na kanapę i przełączając bezczelnie kanał w telewizji. - W końcu można się wyluzować i wgl.
-Bo ty faktycznie zestresowany jesteś - powiedziała Bella z ironią zabierając mu pilota.
-Ej!
-Czemu ty zawsze w sobotnie wieczory na nas żerujesz?
-Moja dziewczyna mnie zaprosiła.
-To niech się tobą zajmie - jęknęłam - Nie mam ochoty na twoje towarzystwo.
-Oooo - zrobił urażoną minę - Foch for ever.
-Czy ktoś Ci kiedyś mówił, że zachowujesz się jak dziewczyna? - spytała Perrie wchodząc do pokoju.
-Ja mu to mówię bardzo często - w drzwiach stał Liam, a zza niego wyglądała reszta chłopaków.
-Jeszcze was wszystkich mi tu brakowało - jęknęłam
Po jakichś pięciu minutach wrzasku miałam dość. Wymknęłam się z salonu i poszłam do swojej sypialni. Po zamknięciu drzwi rozejrzałam się po pokoju. Jak zawsze u mnie ciężko było znaleźć czysty centymetr kwadratowy podłogi. Wygrzebałam z szafki słuchawki i podłączyłam je do telefonu. Jak zawsze kiedy tylko usłyszałam pierwsze dźwięki piosenki Believe Justina cały mój zły humor się ulotnił. Uśmiechnęłam się lekko i zaczęłam wystukiwać rytm na czym popadnie. Po jakimś czasie wyciągnęłam zza łóżka gitarę i zaczęłam na niej brzdąkać. Już nawet nie pamiętam kiedy ostatnio napisałam jakąś piosenkę. Szybko postanowiłam to zmienić i nawet nie wiem kiedy zasnęłam z gitarą na brzuchu i zeszytem rozłożonym na twarzy.
***
Przepraszam! Powinnam dodawać notki wcześniej, ale ostatnio na prawdę nie mam na nic czasu, a do tego zaczynam okropnie stresować się egzaminami i wyborem liceum.

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze, to na prawdę motywuje do dalszego pisania. Zapraszam bardzo gorąco na następny rozdział, który postaram się dodać szybciej. :) Bardzo dziękuję też za 6000 wejść :) 

Kocham was wszystkich 

Ps. Zmieniłam trochę wygląd zakładki Bohaterowie ;)

czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 11

Ze zniecierpliwieniem rozglądałam się po lotnisku wypatrując Belli. Czułam się porzucona... czyżby zapomniała, że dzisiaj wracam z powrotem do Los Angeles? Wyciągnęłam telefon z kieszeni i pospiesznie wystukałam do niej wiadomość. Z wściekłością wepchnęłam urządzenie z powrotem do kieszeni spodni i biorą swoje walizki ruszyłam w stronę wyjścia. Jako, że byłam w nie najlepszym humorze minęłam pośpiesznie postój taksówek i wybrałam powolny powrót do domu. Wciągnęłam powietrze pełną piersią i rozejrzałam się szybko. Zapadał zmrok. Nie było sensu tłuc się na drugi koniec miasta do mieszkania, które dzieliłam z dziewczynami, więc pośpiesznie wbiegłam do nadjeżdżającego autobusu. W środku niesamowicie śmierdziało, wódką i papierosami. Przyczyną była grupka chłopaków, którzy zajmowali cały tył pojazdu. Zajęłam miejsce jak najdalej od nich, jednak jeden podszedł do mnie.
-Co taka śliczna... Selena?
Odwróciłam głowę w stronę chłopaka i przyjrzałam mu się uważnie. Na pierwszy rzut oka wyglądał znajomo, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd go kojarzę. Jego blond grzywka opadała niezgrabnie na czoło zahaczając o niebieskie oczy. Uśmiechał się przyjacielsko. To w tym uśmiechu było coś takiego, że zaczynałam się głowić kim on jest.
-Hm... - odkrzyknęłam - Czy my się znamy?
-Nie poznajesz mnie? - patrzył na mnie wyczekująco - Hej! Ty serio mnie nie poznajesz! Powinienem się obrazić. - zrobił obrażoną minę
-Trey! Jezu to naprawdę ty!
Przede mną stał mój pierwszy chłopak... moja pierwsza wielka miłość, z którą zerwałam po niespełna dwóch miesiącach.
-No wreszcie. - usiadł obok, a ja mimowolnie wstrzymałam oddech, by nie czuć woni dymu papierosowego - Słyszałem, że teraz prowadzasz się z tym Bibrem, czy jak on tam...
-Bieberem... - warknęłam - Tak jesteśmy razem.
-Nie podoba mi się to.
-Jezu człowieku! Rozstaliśmy się ponad dwa lata temu, nie wspominając o tym, że przyczyną była twoja zazdrość, a ty dalej zamierzasz mi mówić, że to, że się z kimś spotykam się tobie nie podoba?!
-Nie o to mi chodzi.
-To o co?
-On cię skrzywdzi zobaczysz - prychnęłam, po czym przecisnęłam się obok niego i wyskoczyłam z autobusu - Wspomnisz moje słowa. - usłyszałam na odchodnym
Z wściekłością naciągnęłam kaptur na głowę i ruszyłam w stronę swojego domu rodzinnego. Jakim prawem on mi mówi takie rzeczy?! Nie zna ani mnie ani jego. Zastukałam w drzwi, po kilku sekundach otworzyła mi mama.
-Selena kochanie! Nie wiedziałam że wpadniesz.
-Ja też nie wiedziałam - mruknęłam wchodząc do domu.
***
Pokonałam ostatni schodek i zaczęłam szukać kluczy w torebce.
-No chodźcie do mamusi - mruknęłam cicho.
Kiedy w końcu wygrzebałam te małe nieznośne przedmioty otworzyłam drzwi i weszłam do przedpokoju. Do moich uszu dobiegł cichy jęk z salonu. Nie chcąc natknąć się na jednoznaczną sytuację z Harrym i Jade w roli głównej krzyknęłam tylko:
-Wróciłam!
Po czym wyszłam zza rogu, a kiedy to uczyniłam musiałam zbierać szczękę z podłogi. Moja najlepsza przyjaciółka wciągała na siebie w pośpiechu bluzkę, a Niall Horan zapinał guziki swojej koszuli.
-No tego to bym się w życiu nie spodziewała - wyszczerzyłam się do nich. - Czy ja o czymś nie wiem?
-Nie wiesz o wielu rzeczach - rzuciła Bells z sarkazmem - Na przykład nie wiesz co robi teraz Barack Obama.
-Za to domyślam się co PRAWIE zrobiła moja przyjaciółka - posłałam uśmiech Horanowi - Miło cię widzieć, ale prosiłabym, żebyś zostawił nas same.
-Ciebie też miło widzieć - puścił oczko do rudej - Do później
-Tak do zobaczenia.
-Pozdrów ode mnie chłopaków blondasku - krzyknęłam w stronę drzwi. - Serio nie było mnie tylko parę tygodni?
-Dokładnie, a wyprzedzając twoje kolejne pytanie, nigdy nie było jak o tym rozmawiać. Zawsze gdzieś czaiła się Perrie, albo Jade, a ja naprawdę nie chcę, żeby ktoś o tym wiedział.
-Okej - przytuliłam ją
-I naprawdę wielkie przepraszam, że nie odebrałam cię z lotniska.
-Rozumiem masz teraz inne sprawy na głowie.
Walnęła mnie w ramię na co zaczęłam się śmiać i poszłam do kuchni. Przy ciepłej herbacie i kawie opowiedziałam Bells o pobycie w Europie. Za każdym razem, kiedy mówiłam coś w stylu "Justin jest naprawdę wspaniały" przewracała oczami i wspominała, że mówiłam tak o każdym z moich chłopaków. Kiedy wróciły Jade i Perrie myślałam, że mnie uduszą. Szatynka ścisnęła mnie tak mocno, że Bells musiała ją odciągać. Jeszcze raz zaczęłam im wszystko opowiadać. Na koniec rzuciłam rudej spojrzenie, które od razu zrozumiała. Wyszłyśmy z kuchni po jakichś 10 minutach i zamknęłyśmy się w jej pokoju.
-Co jest tak ważne, że nie mogły słyszeć o tym dziewczyny?
-Spotkałam Treya.
-Opowiadaj!
***
Przeciągnęłam się na łóżku. Wreszcie swoim łóżku, mimo to wolałabym się budzić w objęciach Justina. Stwierdziwszy, że godzina 1 p.m jest odpowiednią do wstania i spożycia śniadania, wygrzebałam się z pościeli. Wciągnęłam na siebie jakieś stare szorty, a stopy wsunęłam w swoje ukochane kapcie w kształcie psów. Wychodząc z sypialni zauważyłam, że jest dziwnie cicho, zaczynałam się bać. Zawsze obawiałam się ciszy, co wywoływało śmiech u każdej osoby, która się o tym dowiedziała. Otworzyłam drzwi kuchni i podskoczyłam ze strachu kiedy usłyszałam chóralny krzyk "Niespodzianka!". W pomieszczeniu były moje współlokatorki i chłopaki z One Direction.
-Słodka pidżamka - mruknął Liam
-Spadaj. Mogliście powiedzieć... ubrałabym się inaczej.
-Selena - jęknął Harry patrząc na mnie jak na idiotkę - Czy ty wiesz na czym polega niespodzianka?
Przytaknęłam jednym ruchem głowy, a loczek podszedł żeby mnie uściskać. Po 10 minutach wymknęłam się z kuchni, żeby się troch ogarnąć. Oczywiście musiałam obiecać, że nie zajmie mi to dużo czasu i zaraz wrócę.
W naszym salonie siedzieliśmy około 7 godzin, kiedy Zayn rzucił hasło "Chodźmy do klubu". Wszyscy się zgodziliśmy i już po kilkunastu minutach byliśmy w ciasnym klubie. Co jakiś czas przychodziły obce dziewczyny, żeby zrobić sobie zdjęcie z towarzyszącymi nam chłopakami. Ktoś cały czas donosił nam drinki i nawet nie wiem kiedy porządnie się wstawiłam. Opadłam na ławkę obok Liama, który od razu zauważył, że coś jest nie tak. Wystarczyło jedno spojrzenie.
-Chcesz wracać do domu?
-Tak! Błagam cię Liam, zabierz  mnie stąd nim zrobię coś głupiego po pijaku.
Chłopak zaśmiał się cicho po czym pomógł mi wyjść z klubu.
Następnego ranka obudził mnie dźwięk telefonu. Leżałam w swoim łóżku w ubraniach, w których wczoraj wybrałam się do klubu. Nawet butów nie zdjęłam. Pośpiesznie znalazłam telefon i uśmiechnęłam się na widok nadawcy wiadomości, ale jej treść bardzo mnie zszokowała. Nie bardzo rozumiałam co Justin miał na myśli pisząc, że całkiem ładnie wczoraj wyglądałam i żebym nie przesadzała z alkoholem. A potem moje spojrzenie padło na włączoną w laptopie stronę. W jej centralnym punkcie było widoczne zdjęcie na którym Liam wyprowadza mnie z klubu, a wielki napis głosił, że Justin Bieber powinien bardziej pilnować swojej dziewczyny.
***
Wiem, jestem okropna, bo nic nie dodaje, ale jakoś ostatnio nie mam weny :/
Bardzo przepraszam, wszystkich którzy czytają mojego bloga i obiecuję, że postaram sie dodawać notki szybciej.

Jeśli czytasz proszę o komentarz.