wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 14

Rozsiadłam się wygodnie na kanapie przed telewizorem, w domu było wyjątkowo cicho. Dziewczyny wyszły gdzieś z samego rana i do tej pory żadna nie wróciła. Justin załatwiał jakieś swoje ważne sprawy, więc spotkanie z nim też odpadało, a mi się tak strasznie nudziło. Po raz setny zmieniałam kanał w telewizorze, pragnąc w końcu znaleźć coś ciekawego. Zwlekłam się z sofy, słysząc dźwięk opadających kopert. Wzięłam plik listów i codzienną gazetę. Znalazłam pocztówkę od ciotki Ann, list do Jade od jej babci, ale większość korespondencji stanowiły comiesięczne rachunki, opadłam z powrotem na kanapę i zaczęłam w myślach
kalkulować swoje wydatki. Po zapłaceniu wszystkich niezbędnych wydatków, na życie zostawało mi tyle co i nic, a przecież musiałam, kupić sobie jedzenie, czy zostawić coś na nagłe wypadki. Ot zachciało mi się samodzielności. A przecież mogłam teraz bezpiecznie siedzieć w rodzinnym domku z mamusią i o nic się nie martwić.
-Co Ty robisz? - spytała Bella siadając na fotelu
-Bells... ja na nic nie mam kasy.
-To bierz więcej od rodziców.
-Żebym non stop słuchała, jak to im ciężko? Nie dziękuję. Mam inny fenomenalny pomysł.
-Jaki?
-Znajdę sobie pracę!
-Jaja sobie ze mnie robisz?
-Nie - mruknęłam odrzucając resztę listów i gazetę na stolik, a ona popatrzyła na mnie z uniesionymi brwiami - No co?
-Nie powinnaś zacząć szukać jakichś ogłoszeń czy coś?
-Zajmę się tym jutro - powiedziałam zabierając jej pilota i przełączając na Pamiętniki Wampirów.
Ruda obrzuciła mnie morderczym spojrzeniem, po czym wyszła do kuchni. Nakryłam się bardziej kocem.
-Gdzie reszta? - usłyszałam krzyk Belli
-A bo ja wiem? Poszły gdzieś, zresztą tak jak Ty. Wszystkie mnie zostawiłyście!
-Ja wróciłam. I mam nawet dla Ciebie prezent. - na moich nogach wylądowała butelka z jogurtem.
-Dzięki. - mruknęłam i zaczęłam rozmyślać nad swoimi predyspozycjami do pracy.
W czym ja jestem na tyle dobra, by móc znaleźć sobie jakiś dobry zawód? Mogłabym śpiewać w jakimś barze, ale wątpię, by kogoś takiego szukali. Z westchnieniem odrzuciła koc, wyłączyłam telewizor i pobiegłam pisać zaległy esej o wojnie secesyjnej z historii. W końcu wiedza to podstawa, do znalezienia dobrej pracy.
***
-Ja mogę, Ci pożyczyć pieniądze jeśli chcesz.
-No wiesz? Nie chcę od Ciebie pożyczać kasy. - na moment zapadła cisza - Może zostanę niańką?
Siedzieliśmy z Justinem u niego w domu. W tle cicho mruczał telewizor, ale żadne z nas nie zwracało na niego uwagi. Nie wiedziałam nawet jaki program jest włączony.
-Tylko, że ja nie umiem się zajmować dziećmi... no bo co z takimi małymi szkrabami można robić?
-Przydałoby Ci się trochę praktyki co?
Pokiwałam głową, a on wyciągnął z kieszeni telefon.
-Justin co ty robisz?
-Załatwiam Ci praktykę - mrugnął do mnie - No hej tato! Może bym wpadł dzisiaj po maluch co? Odpoczęlibyście sobie trochę. Nie... po prostu się za nimi stęskniłem. O to dobra, będę za jakieś 10 minut. - rozłączył się - No to załatwione. Jedziesz ze mną czy zostajesz?
-Zostanę.
Szatyn pocałował mnie w czubek głowy śmiejąc się lekko i już go nie było. Objęłam kolana ramionami. Co ja mogę robić z dziećmi? Może zaproponuje im zabawę w chowanego czy coś. Zerwałam się na równe nogi i pobiegłam do łazienki. Zebrałam włosy w luźnego koczka. Z powątpiewaniem popatrzyłam na swoją czarno-czerwoną spódnice. Szybko znalazłam w sypialni Justina swoje jeansowe rurki i wciągnęłam je na siebie. Serce waliło mi jak oszalałe. Spokojnie, przecież to tylko dwójka dzieci. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, więc zbiegłam na dół. W przedpokoju stał Justin trzymając na rękach swoją malutką
siostrzyczkę Jazmyn, jednocześnie podtrzymując za kaptur Jaxona. Szatyn obdarzył mnie przeuroczym uśmiechem, po czym zwrócił się do dzieciaków.
-To jest ta dziewczyna, o której wam mówiłem.
-Śliczna jest - szepnęła dziewczynka wtulając się w jego szyję.
-Hejka - pomachałam im, na co oboje delikatnie się uśmiechnęli.
Jakąś godzinę później, byłam już okropnie zmęczona, więc zostawiłam Justina samego i poszłam zrobić coś do jedzenia, żeby jego rodzeństwo, nie wracało do domu głodne. Szczerze powiedziawszy spodziewałam się czegoś dużo gorszego. Dzieciaki okazały się naprawdę fajne i kontaktowe, a co było najlepsze szybko się do mnie przekonały. Poczułam nagle jak coś, lub ktoś ciągnie mnie za nogawkę spodni, więc spojrzałam w dół. Stała tam Jazmyn patrząc na mnie tymi swoimi dużymi brązowymi oczami, tak podobnymi do oczu Justina.
-Co tam mała? - kucnęłam obok niej tak, że obie znajdowałyśmy się na tym samym poziomie.
-Lubię Cię - powiedziała pewnie - I chcę żebyście byli już zawsze razem.
Mała przytuliła mnie, a ja machinalnie ją objęłam uśmiechając się lekko, kiedy dziewczynka wyswobodziła się z mojego uścisku wybiegła nawołując Justina.
-Też tego chcę - szepnęłam w przestrzeń.
***
Opadłam wycieńczona na kanapę w naszym salonie. Justin dopiero co podrzucił mnie do domu, w którym było ostatnio podejrzanie cicho. Na lodówce znalazłam kartkę z informacją, że Bella wyjeżdża na rodzinny wypad nad jezioro na weekend. I znowu mnie zostawiła jędza jedna! Nieobecność reszty była jednak dziwnie podejrzana, więc było prawie pewne, że niedługo zjawią się w otoczeniu chłopaków z One Direction. Nie myliłam się za bardzo. Jakieś pięć minut później wpadli do salonu.
-Hej! - powiedziała Jade - Nie wiedziałam, że już jesteś. Nie przeszkadzamy?
-Nie no co ty?
Spojrzała na wszystkich i dopiero teraz uświadomiłam sobie jak dawno ich nie widziałam. Przyjrzałam się wszystkim zaczynając od Harry'ego. Na jego twarzy ja zawsze gościł uśmiech (się dobrali z Jade, nie ma co), włosy dziś wyjątkowo postawił na żel odsłaniając tym swoje czoło co wywołało u mnie lekki uśmiech. Następnie przeniosłam wzrok na Louisa, który opierał się nonszalancko o framugę drzwi i próbował nie okazywać swojego zauroczenia Perrie przez całkowite ignorowanie jej osoby, a było to chyba dla niego trudne, ponieważ cały czas zerkał w jej stronę i uśmiechał się za każdym razem, kiedy jej ręka wędrowała w stronę włosów. Na końcu do pokoju wszedł Liam, który nie zważając na innych rozłożył się na kanapie obok mnie.
-Gdzie reszta? - rzuciłam w przestrzeń
-Zayn ma jakąś randkę, obrotny chłopak nie ma co - Harry zaczął się szczerzyć
-A Niall, siedzi w domu i zapycha się żarciem - dokończył Louis wchodząc do pomieszczenia i szukając sobie miejsca.
-Jakie macie plany na wieczór? - spytałam spychając Payna z sofy
-Zamierzamy obejrzeć parę filmów - Jade wyszczerzyła się do mnie pokazując okładki wypożyczonych płyt DVD, były tam same horrory - Przyłączysz się?
-Żebym potem nie mogła spać w nocy? Nie dziękuję, przejdę się.
-Mogę z Tobą? - spytał Liam z nadzieją w głosie.
-Pewnie, tylko pójdę się przebrać - wskazałam na swoje poplamione farbą i oblepione zaschniętą plasteliną spodnie.
Pokiwał głową ze zrozumieniem, a ja pobiegłam do swojego pokoju. Przebrałam jeansy, nałożyłam białą bluzkę, a na wierzch koszulę. Z szafki pod lustrem wygrzebałam niebieską czapkę, a spod łóżka wyciągnęłam buty. Poprawiłam lekko makijaż i przejrzałam się w lustrze. Jest ok, pomyślałam wychodząc. Jednocześnie dopłynęła do mnie myśl czy aby nie za bardzo szykuję się na zwykły spacer z przyjacielem, ale odpędziłam ją pospiesznie.
-Gotowa! - krzyknęłam wbiegając do salonu, a Jade zaczęła krzyczeć
-Czy Ty chcesz, żebym ja padła na zawał?!
-Ale ja... - nie dokończyłam, bo Liam złapała mnie za łokieć i wyszliśmy z mieszkania.
Automatycznie skierowałam się na swoją stało trasę spacerową, a chłopak poszedł za mną. Wciągnęłam powietrze do płuc rozkoszując się pięknem ciszy. W tle było słychać tylko odgłosy przejeżdżających samochodów.
-Widziałaś dzisiejszą gazetę? - zaczął chłopak
-Mmmm, nie - mruknęłam - A co w niej było?
-Nasze zdjęcie, opatrzone wielkim nagłówkiem, który głosił, że znów zdradzasz ze mną Justina.
-I właśnie dlatego nie czytam już gazet. Zdjęcie z wczoraj?
-Yep.
-Właściwie co Ty tam robiłeś?
-Zapewne to co Ty - zaśmiał się dając mi kuksańca w bok - Spędzałem miło czas z przyjaciółmi. Ale jesteś pewna, że Justin nie był zły? - dodał po chwili
-No co Ty? Przecież on wie, że łączy nas tylko przyjaźń.
-Dokładnie, tylko przyjaźń.
Miałam wrażenie, że powiedziała to jakoś mniej wesoły, ale nie mogłam się nad tym zastanawiać, bo już zaczął nowy temat. Do domu wróciliśmy jakąś godzinę później powitani, piskami Jade. Dosiedliśmy się do nich, ale nie dało się nic oglądać, ponieważ Liam i Harry zaczęli rzucać w siebie popcornem. Wszyscy szybko do nich dołączyli. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam na kanapie wtulona w Payna.
***
No i jest! Tak jak obiecałam kolejna notka wcześniej ;) pisana co prawda dwa razy, ponieważ pierwszą wersję przez przypadek usunęłam, ale jest! Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze, to naprawdę motywuje do pisania. Kocham was :)

Jeśli czytasz proszę o komentarz!!


3 komentarze:

  1. mega super rozdział ily <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy moglabys informowac mnie o nowych rozdzialach? Chcialabym czytac twoje ff, ale czytam ich troche za duzo i moge zapomniec sprawdzac czy dodalas nowy rodzial, jesli jest taka mozliwosc to gg - 50534272 lub tt - grandeftselly

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem jedno : Świetne.
    Zaczęłam czytać niedawno, i choć jestem już w tym ozdziale nie mg doczekac sie przeczytania ostatniego rozdziału. Masz super wenę do pisania :)

    OdpowiedzUsuń