środa, 14 maja 2014

Rozdział 15

Westchnęłam patrząc na zestawy ubrań, które przygotowałam na moje spotkanie z Justinem. Jakieś dwie godziny próbowałam wczoraj od niego wyciągnąć gdzie mnie zabiera, ale nie chciał puścić pary z ust. Powiedział mi tylko, że nie muszę się stroić. Co niby to miało znaczyć? Zerknęłam na zegarek i mój wzrok mimowolnie spoczął na zdjęciu moim i Eleny. Zadziwiające jak dawno nie widziałam się ze swoją siostrą. Tęskniłam za nią bardzo odkąd przeprowadziła się do Nowego Jorku po skończeniu studiów. Czas strasznie szybko leci, przecież jeszcze tak niedawno bawiłyśmy się razem w dom. Potrząsnęłam głową i znów spojrzałam na ubrania leżące na łóżku. Zdecydowałam się na drugi zestaw zawierający jeansowe szorty, brzoskwiniową bluzę i czarną skórzaną kurtkę. Siadłam na foteliku przy lustrze i zaczęłam się czesać. Postanowiłam zostawić włosy rozpuszczone i zaczęłam się malować. Spojrzałam w lustro i westchnęłam cicho.
-Uważaj bo wpadniesz w samo zachwyt - Bella weszła do pokoju i siadła na łóżku.
-Może powinnam pomalować włosy?
-Co? Uderzyłaś się gdzieś czy co? Przecież Ty masz piękny naturalny kolor włosów.
-I to niby ja się uderzyłam? Ty mi komplement właśnie powiedziałaś czy jak?
-Bardzo śmieszne. Ha ha, a tak serio to nie maluj włosów.
-Chociaż pasemka.
-Nie! Zresztą ja tu nie po to. Mam wielką prośbę. Zaprojektuj mi jakiś ciuch.
-Przecież z naszej dwójki to ty jesteś Bogiem ołówka.
-No tak, ale wiem, że miałaś kiedyś taką fazę na projektowanie ubrań - wskazała na ścianę która  była oblepiona moimi starymi projektami.
Z westchnieniem wstałam z krzesła i ruszyłam w tamtą stronę. Zdjęłam jedną z kartek i odwróciłam się w stronę swojej przyjaciółki
-Może być ten?
Pokiwała głową, wzięła ode mnie szkic i tyle ją widzieli. Wróciłam na swoje poprzednie miejsce i sięgnęłam do telefon, żeby nakarmić mojego małego Pou.
-Ja na twoim miejscu bym następnym razem uważała.
Spojrzałam ze zdziwieniem na Perrie, która trzymała w rękach najnowszy numer miejscowej gazety. Kiedy zauważyła, że nie wiem o co chodzi rzuciła pismem w moją stronę. Pierwszą stronę zajmowało wielki zdjęcie przedstawiające mnie i Liama na wczorajszym spacerze. Nad fotografią górował wielki nagłówek posądzający mnie o kolejną zdradę. Westchnęłam cicho i uśmiechnęłam się sztucznie do blondynki.
-Kwestia przyzwyczajenia.
Perrie zniknęła z pokoju. Czy to się w ogóle kiedyś skończy? Zapewne już cały czas będę mogła się spodziewać swoich zdjęć zamieszczanych na różnych portalach plotkarskich, czy publikowane w gazetach. Mimo, iż nie przechodziłam przez to długo już miałam tego wszystkiego dość.
-Selena! Justin już czeka!
Otrząsnęła się szybko, po czym poprawiając fryzurę wybiegłam z pokoju i już w holu wpadłam wprost w rozpostarte ramiona swojego chłopaka.
***
Wypuściłam z płuc powietrze po czym zaczęłam szukać w kieszonkach kurtki błyszczyka. Zignorowałam dźwięk otwieranych drzwi i dalej byłam wciągnięta w swoje zajęcie.
-Hej to Ty!
Obejrzałam się i moim oczom ukazała się dziewczyna niewiele młodsza ode mnie. Miała ona krutkie brązowe włosy i roziskrzone miodowe oczy, które wpatrywały się we mnie jakbym była jakąś nagrodą.
-Przepraszam? O co chodzi?
-To ty jesteś dziewczyną mojego idola. Justina znaczy się. Jesteś jeszcze ładniejsza na żywo.
Uśmiechnęłam się do niej lekko maskując tym moje zdziwienie. Byłam święcie przekonana, że większość Beliebers mnie nie lubi. Szczególnie po tych wszystkich aferach, w których zarzucano mi zdrady.
-Pewnie jest Ci teraz ciężko, te wszystkie hejty w necie na Twój temat, ale nie przejmuj się. - pokiwała głową zaabsorbowana swoją wypowiedzią - Każda prawdziwa Belieber wie, że jesteś lojalna wobec naszego Anioła.
-Dzięki, jesteś naprawdę miła...
-Emily mam na imię Emily.
-Miło Cię poznać Emily - uśmiechnęłam się do niej serdecznie po czym wyszłam z łazienki.
Rozejrzałam się po galerii handlowej w poszukiwaniu Justina, który powinien gdzieś tu na mnie czekać. Po rozmowie z dziewczyną humor bardzo mi się poprawił. Może faktycznie nie było tak źle i nie wszystkie wielbicielki mojego chłopaka mnie nienawidziły. To była naprawdę fenomenalna wiadomość. Przepchałam się przez grupkę chłopaków, którzy zmierzyli mnie spojrzeniem. Kiedy wypadłam z tłumu ludzi w oczy
rzuciła mi się przezabawna scena. Przy stoisku ze swoimi perfumami stał Justin wycierając zawzięcie blat przy kasach. Zatrzymałam się przed nim i spojrzałam się jak na idiotę.
-No co? Tu było czymś zachlapane i nikt nie raczył tego nawet przetrzeć.
-Serio Justin? Może jeszcze sprawdzisz czy twoje kartonowe podobizny są czyste?
Jak na komendę szatyn zaczął kierować się na drugą stronę stoiska. Zaśmiałam się i złapałam go za łokieć.
-Żartowałam. Ja jestem już gotowa, idziemy?
Pokiwał głową po czym pociągnął mnie w stronę windy. Wcisnęliśmy się w ciasne pomieszczenie, które i tak już było przeładowane. Wypadliśmy na ostatnim piętrze i poszliśmy do kina. Długo sprzeczaliśmy się na jaki film obejrzeć, ale miałam wrażenie, że kasjerce było to nawet na rękę. Byłam przekonana, że jeszcze 10 minut i zacznie się ślinić, więc poszłam na rękę Justinowi i półtorej godziny zakrywałam się jego ramieniem żeby nie patrzeć na ekran.
-Doprawdy nie rozumiem jak można oglądać takie filmy? - szepnęłam do szatyna - Przecież tu nie ma żadnej fabuły, tylko wszyscy się rozrywają i non stop leje się kre...
Wtuliłam się w jego ramię przestraszona, kiedy na ekranie wyskoczył jakiś facet z piłą.
-O to właśnie chodzi - odpowiedział mi zaabsorbowany filmem machinalnie mnie obejmując.
***
Pchałam wózek sklepowy, patrząc posępnie na półki zastawione od góry do dołu słodyczami. Postanowiłyśmy zrobić sobie z dziewczynami babski wieczór, a ja miałam skompletować przekąski. Wrzuciłam do koszyka kilka paczek żelek i sięgnęłam po przekąski z górnej półki, ale oczywiście byłam za niska. Stanęłam na palcach przeklinając po nosem. Nagle poczułam na tali czyjeś ręce, które podniosły mnie. Spojrzałam w dół i ujrzałam uśmiechniętego Petera. Ściągnęłam z półki ciasteczka, więc chłopak mnie odstawił.
-Ale Ty jesteś niziutka - wyszczerzył się do mnie.
Kopnęłam go w kostkę, ale wątpię by go to zabolało. Odsunął mnie jak gentelan i zajął moje miejsce za wózkiem. Zakupy z brunetem były... dziwne. Bezprawnie dołożył zgrzewkę piwa, twierdząc że jeśli go nie zużyjemy wpadnie i sam to zrobi. W kolejce do kas zwracały na nas uwagę wszystkie starsze kobiety, rzucając w naszą stronę zgorszone spojrzenia. Zapłaciłam szybko, a Peter wziął zakupy i nie zważając na moje okrzyki, skierował się do wyjścia ze sklepu. Wyprzedziłam go w połowie drogi do samochodu i wpakowałam się na przednie siedzenie. Kiedy chłopak odpalił samochód, włączyła się automatycznie piosenka Impossible Jamesa Artura. Zaczęłam śpiewać razem z wokalistą. Kiedy skończyłam w samochodzie zapadła cisza, a ja zerknęłam na chłopaka, który siedział osłupiały.
-No co? - spytałam lekko speszona jego zachowaniem - Aż tak źle?
-Właśnie wręcz przeciwnie, masz fenomenalny głos. Chodzisz z tym Bieberem, pogadaj z nim, niech Ci załatwi nagranie singla.
-Nie chcę żeby ludzie mówili, że chcę się na nim wybić, zresztą i tak już tak mówią.
Wzruszył ramionami nie rozumiejąc o co mi chodzi. Resztę drogi przebyliśmy w ciszy. Peter pomógł mi wnieść zakupy do mieszkania, przywitał się z dziewczynami i tyle go widzieli. Ja też zostawiłam swoje współlokatorki i poszłam do siebie. W końcu, swój wkład w nasz wieczór już miałam. Postanowiłam ogarnąć w końcu temat pracy, już jakiś tydzień temu postanowiłam, że zacznę zarabiać, a jeszcze nic nie zrobiłam w tym kierunku. Zaczęłam przegrzebywać internet w poszukiwaniu jakichkolwiek ofert pracy. Najciekawsze zapisałam sobie na kartce, a w niektórych przypadkach umówiłam się nawet na rozmowę kwalifikacyjną. Około 8 p.m Perrie zawołała mnie, żebym pomogła jej z cotygodniowym sprzątaniem. W czasie naszej pracy Bella i Jade przygotowywały salon, na nasze ladys night. Kiedy już wszystkie zakwaterowałyśmy się w pomieszczeniu rozmowom nie było końca. Dowiedziałam się, że Jade zamierza wyjechać z Harrym na Karaiby na tydzień, a Perrie i Louis wybierają się na weekend pod namiot, ale nie mogą znaleźć dobrej daty. Padłyśmy około trzeciej nad ranem, a moją ostatnią myślą, było kierowanie współczucia w stronę Belli, która musiała wstać rano, żeby zdążyć na kolejne spotkanie rodzinne.
***
Jest i kolejny rozdział wiem, że końcówka mi trochę nie wyszła, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Naprawdę dziękuję, za tak dużo wejść i wszystkie komentarze. Jesteście wspaniali.

Jeśli czytasz proszę o komentarz :)



3 komentarze:

  1. omg super fajny rozdział kocham to :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww ^.^ Super rozdział zwłaszcza ta akcja w galerii xD Widok Justina z zmiatką do kurzy, normalnie bezcenne :D Nie mogę się doczekać nexta ! Życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń