środa, 28 maja 2014

Rozdział 17

Zapadłam się jeszcze głębiej w siedzenie w samochodzie Justina i zaczęłam wybijać paznokciami rytmy o drzwi. Czekałam na niego przed studiem nagraniowym, gdzie miał spędzić podobno tylko chwilkę. Zegarek w desce rozdzielczej wskazywał jednak, że brakuje go dłużej niż chwilkę. Odrzuciłam głowę do tyłu zamykając oczy. Dokładnie godzinę temu mieliśmy być w domu taty Justin odebrać dzieciaki. Tak bardzo cieszyłam się na kolejne popołudnie, które miałam spędzić w towarzystwie jego rodzeństwa. Przyjrzałam się swoim idealnie pomalowanym paznokciom i policzyłam do 10. Jeśli szatyn nie wróci za 10 minut idę do tego przeklętego studia i sama go stamtąd wywlokę. Minęła minuta... i kolejna, i kolejna... Chrzanić pozostały czas. Wyjęłam kluczyki ze stacyjki i wyszłam z samochodu. Odchodząc nacisnęłam przycisk na pilocie i poprawiłam włosy. Pierwszy raz szłam do miejsca pracy mojego chłopaka, trzeba jakoś w końcu wyglądać prawda? Popchnęłam szklane drzwi i weszłam do środka. Znajdowałam się w długim korytarzu, którego ściany były w dość rażącym brzoskwiniowym kolorze. Wszędzie poprzyczepiane były złote i platynowe płyty różnych wykonawców, podłoga dla kontrastu wyłożona była bardzo ciemną, brązową wykładziną.
-Przepraszam? Mogę w czymś pomóc?
Odwróciłam się w stronę z której dobiegł mnie głos. Znajdował się tam kontuar, pomalowany w takim samym odcieniu co ściany. Za nim siedziała jasnowłosa dziewczyna z dużymi, naprawdę dużymi zielonymi oczami. Wydawała się w stu procentach profesjonalistką, ale odstraszający był sposób w jaki żuła gumę. Przesadziła też moim zdaniem z biżuterią, której miała tony. Bransoletki na przegubach, pierścionki na palcach i mnóstwo naszyjników zwisających z szyi.
-Tak, szukam Justina Biebera. - odparłam podchodząc do niej
-Obawiam się, że nie mogę pani pomóc. - uśmiechnęła się do mnie tym słynnym, parszywym uśmiechem urzędników - Nie jestem upoważniona do udzielania takich informacji przypadkowym osobom.
-Ale ja nie jestem przypadkową osobą - wycedziłam przez zaciśnięte zęby - Jestem jego dziewczyną.
-Faktycznie! Panna Gomez prawda? - pokiwałam głową - Proszę mi wybaczyć. Pan Bieber znajduje się w pokoju 305. To jest 3 piętro. W głębi korytarza po prawej są windy.
-Dziękuję bardzo. - mruknęłam cicho.
Odeszłam  stamtąd żwawym krokiem. Nie lubię takich fałszywych ludzi. Stanęłam przed windami i nacisnęłam guziczek sprawdzając jednocześnie godzinę. Mieliśmy już spore spóźnienie, a ja bardzo nie chciałam, żeby maluchy się zawiodły. W końcu małe pomieszczenie zjechało na dół, a ja szybko do niego wskoczyłam. Winda dzięki Bogu była pusta, więc tylko nacisnęłam 3 na palecie i oparłam się o ścianę. Patrzyłam ze zniecierpliwieniem na przesuwające się numery. Czy ona nie mogła jechać szybciej? Wszystko wydawało mi się dziś wolne. Wysiadając przypomniała mi się propozycja Liama odnośnie nagrania płyty. Wtedy bywałabym częściej w takich miejscach jak to. Odgoniłam pośpiesznie tę myśl i zaczęłam przyglądać się plakietkom na drzwiach. 280, 281. Westchnęłam ze złością... to na drugim końcu korytarza. Ruszyłam ze zniecierpliwieniem w tamtą stronę. W połowie drogi usłyszałam niewyraźny głos Scootera. Zatrzymałam się jak wryta kiedy zdałam sobie sprawę co on mówi.
-To taki prosty plan. Taka reklama. Stałeś się przez to jeszcze bardziej rozpoznawalny, a twoje fanki uwierzyły, że każda z nich może zostać Twoją dziewczyną. Jestem geniuszem. - zaśmiał się - Ale posłuchaj, szum powoli gaśnie i media niedługo znudzą się związkiem zwyczajnej dziewczyny i Justina Biebera.
-No i co z tego? - usłyszałam głos Justina
-To, że musisz z nią zerwać. Nie pamiętasz?! Od początku taki był plan. Znajdujesz sobie zwykłą dziewczynę na ulicy, wchodzisz z nią w wykreowany przez nas związek, a potem się rozstajecie żeby...
Nie mogłam tego dalej słuchać. Moje oczy napełniły się łzami i czym prędzej uciekłam stamtąd. W biegu zauważyłam drzwi oznaczone jako damska toaleta, więc czym prędzej do nich weszłam. Spojrzałam w lustro. No tak, przecież mogłam się od razu domyślić. Nie było we mnie nic nadzwyczajnego. Normalne włosy, normalne oczy, normalne usta. Wszystko było wręcz przeciętne. Do tego jeszcze ten mój parszywy wzrost i te kilka kilogramów nadwagi. Dlaczego niby ktoś taki jak Justin Bieber miałby się ze mną umawiać z własnej nieprzymuszonej woli? Pociągnęłam nosem i otarłam policzki rękawem. Moja głupota sięga zenitu. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi więc pospiesznie zaczęłam się wycierać.
-Coś się stało? - usłyszałam aksamitny głos.
Odwróciłam się. Przede mną stała brunetka jakąś głowę wyższa ode mnie, normalka. Miała brązowe oczy, a ubrana była w najzwyklejsze dresy. Mimo to wyglądała pięknie, trochę jak kontrast do mnie. Stojącej na środku łazienki, rozmazanej i wyglądającej jak 7 nieszczęść. Nie tak wyobrażałam sobie pierwsze spotkanie swojej inspiracji i idolki Demetri Lovato.
-Nie - otarłam pojedynczą łzę - Wszystko dobrze.
-Wiesz usłyszałam płacz i...wcale nie wyglądasz jakby wszystko było dobrze.
-Trafne spostrzeżenie - zaśmiałam się - Musze wyglądać okropnie.
-Wcale nie, po prostu jesteś przygnębiona. - zamilkła na chwilę - Jak chcesz to mam tu kosmetyczkę, mogę szybko po nią skoczyć. - dodała patrząc na mój rozmazany makijaż
-Byłabym bardzo wdzięczna, przecież nie mogę tak wyjść do ludzi.
Uśmiechnęła się do mnie serdecznie i w pośpiechu wyszła z łazienki. Wzięłam kilka głębokich oddechów i zaczęłam szukać w torebce komórki. Natrafiłam na podłużne metalowe cacuszka. No tak! Przecież mam klucze do auta Justina, będę musiała mu je oddać. Na samą myśl robiło mi się słabo.
-Proszę - powiedziała Demi, wręczając mi małą brązową kosmetyczkę.
Wzięłam ją z wdzięcznością i zaczęłam szukać tuszu do rzęs.
-A tak w ogóle to jestem Demi - uśmiechnęła się serdecznie - Głupio mi, że się wcześniej nie przedstawiłam.
-Nic nie szkodzi. Selena jestem.
-Miło mi.
Brunetka poczekała, aż skończę poprawiać makijaż i wyszła z łazienki razem ze mną. Pożegnałyśmy się i każda poszła w swoją stronę. Miałam w planach poczekanie na Justina obok jego samochodu. Skierowałam swoje kroki w stronę windy, a w całym korytarzu było słychać jedynie stukot moich obcasów. Pociągnęłam nosem i zatrzymałam się przed drzwiami. Oparłam głowę o ścianę w oczekiwaniu na przyjazd dźwigu i z wszystkich sił próbowałam się nie rozpłakać. Zaczęłam dla uspokojenia liczyć swoje oddechy. Jeszcze tylko chwila i będę w cieplutkim domku zażerać się lodami i oglądać durnowate seriale z Bellą. Tego mi właśnie trzeba. Winda zatrzymała się ze zgrzytem, a ja pospiesznie do niej wskoczyłam. Nawet nie zauważyłam, że w środku ktoś jest.
-Wszędzie cię szukałem shwaty.
Popatrzyłam na uśmiechniętą twarz Justina. Do moich oczu napłynęły łzy i musiałam włożyć bardzo dużo wysiłku żeby się nie rozpłakać. Wygrzebałam z torebki kluczyki do jego samochodu i podałam mu je.
-Co... - zaczął
-Z nami koniec. Nie dzwoń do mnie więcej.
-Ale co? Dlaczego? - był naprawdę zdezorientowany.
-Może i nie powinnam była, ale wszystko słyszała. Ułatwiam ci tym chyba nawet sytuację prawda?
-Jaką sytuację?
-Nie udawaj idioty. Słyszałam twoją rozmowę ze Scooterem.
-Selena...
-Jak chcesz to możesz nawet powiedzieć, że to ja cię rzuciłam. Ty wtedy wyjdziesz na tego biednego.
-Selena to nie tak.
-A jak? Niby nie zacząłeś się ze mną spotykać dla rozgłosu?
-Tak było, ale tylko na początku.
-Na początku?! A potem co?
-Potem się w tobie zakochałem! - wrzasnął
Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami. Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo przycisnął mnie do ściany i zaczął namiętnie całować. Jego usta były tak przyjemnie miękkie i ciepłe. Odwzajemniłam jego pocałunek, a jego dłonie zaczęły wędrować po moich plecach. Otrząsnęłam się i odepchnęłam go. Zagryzłam dolną wargę powstrzymując potok łez.
-Nie wierzę ci!
Wybiegłam z windy pozwalając łzom swobodnie płynąć.
***
-Za przyjaźń!
-Za wolność!
-Za miłość!
-Za nas!
Rozległ się brzęk kieliszków i wszyscy podnieśli naczynia do ust i tylko w moim zostało trochę płynu. Odgarnęłam włosy z twarzy i rozejrzałam się po pokoju. Otaczały mnie tak szczęśliwe pary, że miałam ochotę się rozpłakać. Jedyna Bella była tu samotna tak jak ja, ale ona akurat rozstała się z Niallem w zgodzie. Nie wiem nawet czy przypadkiem nie zaczęła się spotykać regularnie z Peetą. Teraz jej ruda czupryna znikała w drzwiach salonu i byłam przekonana, że idzie na spotkanie właśnie z nim. Słysząc śmiech odwróciłam się w stronę okna, gdzie na parapecie Zayn i Rose palili papierosy rozmawiając zawzięcie. Perrie spiknęła ich twierdząc, że tworzyli by ładną parę. Miała rację. Sama blondynka siedziała z Louisem na fotelu grając w karty. Co jakiś czas któreś z nich zaczynało krzyczeć i sprzeczać się o to, że któreś oszukuje. Było to tak komiczne, że nie mogłam powstrzymać śmiechu. Gdzieś w kącie byli Harry i Jade. Omiotłam pokój kolejnym spojrzeniem, ale nie znalazłam osoby, której szukałam, a przecież przyszedł tu z resztą chłopaków. Ruszyłam się z kanapy i skierowałam swoje kroki do kuchni. Na taborecie tyłem do mnie siedział Liam wyglądając przez okno. Podeszłam do niego na palca i zakryłam jego oczy rękami.
-Zgadnij kto? - szepnęłam mu do ucha.
Zaśmiał się cicho i odwrócił w moją stronę jednocześnie zdejmując moje dłonie ze swoich oczu. Pociągnął mnie do siebie tak, że siadłam mu na kolanach. Wtuliłam twarz w zagłębienie w jego szyi. Od kąt rozstałam się z Justinem bardzo często spotykałam się z Liamem. Oczywiście portale plotkarskie bardzo często się na ten temat rozpisywały. Śmieszyły mnie te wszystkie artykuły zarzucając mi zdradę. Nie mogłam nikogo zdradzić, ponieważ związek mój i Justina nie był prawdziwy. Ale o tym to już nikt nie wiedział. Wracając do Liama... właściwie miałam ochotę spędzać czas tylko z nim i z Bellą. Chłopak lekko mnie kołysał, a ja wciągałam w nozdrza jego zapach. Było mi tak dobrze. Podniosłam lekko głowę i zauważyłam, że Liam patrzy się na mnie z wyczekiwaniem. Doskonale wiedziałam o co mu chodzi. Rozmawialiśmy o tym nie raz w ciągu tych kilku dni.
-Powiedz im, że się zgadzam.
-Naprawdę?
-Tak. Ja wydam, ten singiel. Jestem zdecydowana.
-Świetnie! - obdarzył mnie promiennym uśmiechem - Może pójdziemy tam w tym tygodniu? Co ty na to?
-Jestem za - z powrotem wtuliłam się w jego szyję. - Tylko nie mówmy już o tym dzisiaj.
Pokiwał głową i znów zaczął mną kołysać. Objęłam go za szyję. Śmiało mogłam powiedzieć, że był moim przyjacielem. Zawsze tak o nim myślałam, tylko że chyba całkiem niedawno stał się dla mnie kimś więcej.
-Liam...
-Hmm...
-Czy ja Ci się podobam?
-Skąd w ogóle takie pytanie? Pewnie, że tak. Jesteś piękna i powinnaś o tym wiedzieć, a każdy kto powie ci co innego jest skończonym idiotą.
-Dziękuję.
-Za co?
-Za to, że jesteś. - mruknęłam.
Pocałowałam go w policzek, wstałam z jego kolan. Pomachałam mu z drzwi i poszłam do swojej sypialni, dziękując niebiosom za Liama w moim życiu.
***
Znów stałam, przed budynkiem, w którym moje życie uczuciowe legło z gruzach. Przez szklane drzwi przebijał się kolor tych ohydnych brzoskwiniowych ścian. Wzięłam kilka głębokich oddechów i postanowiłam w końcu wejść do środka. Mogłam zapytać wcześniej Liama w jakim studiu mamy się spotkać, ale nie przyszło mi to do głowy. Zresztą co za różnica, czy tu czy gdzie indziej. Nie mogę unikać Justina wieczność, co uświadomiła mi dziś rano Bella zrywając mnie z łóżka. Za kontuarem siedziała ta sama dziewczyna. Jej widok przywołał bolesne wspomnienia, więc tylko przygryzłam wargę od środka. Modliłam się w duchu, żeby Justin dziś nie nagrywał.
-Przepraszam - powiedziałam cicho, podchodząc do kobiety na co ona obdarzyła mnie szerokim uśmiechem.
-Panna Gomez jak miło. Pana Biebera jeszcze nie ma, ale może pani po...
-Nie przyszłam do Justina - przerwałam jej.
-Ooo... - jej twarz wyrażała prawdziwy szok, zastanawiałam się ile newsów na stronach plotkarskich pochodzi właśnie od tej kobiety. - W takim razie w czym mogę służyć?
-Selena! - odwróciłam się na pięcie w stronę drzwi, w których stał Liam - Jak zawsze punktualnie - mrugnął do mnie - Ja się teraz zajmę naszym gościem Luce.
Dziewczyna uśmiechnęła się serdecznie, a ja ruszyłam za Liamem w stronę wind. Chłopak nacisnął guzik i przyjrzał mi się dokładnie. Uśmiechnęłam się, żeby nie zaczął zadawać pytań, po czym wróciłam do swojego cichego zaklinania. Byle nie spotkać Justina. Byle nie spotkać Justina. Dotarliśmy na 4 piętro bez zbędnych komplikacji. Jeh! Zwycięstwo! Kiedy Liam miał zapukać złapałam go za rękę.
-A co jeśli się nie uda i oni pomyślą, że jestem bezbarwna i kompletnie się do tego nie nadaję?
-Na pewno tak nie będzie. Myśl trochę pozytywniej. - zapukał.
Usłyszeliśmy ciche "Proszę" po czym chłopak przepuścił mnie w drzwiach. No Selena chciałaś to masz.
Jakąś godzinę później wychodziliśmy z Liamem z tego pokoju tortur. Nie no dobra przesadzam, nie było tak źle. Greg był zachwycony moimi piosenkami oraz wokalem. Umówiliśmy się nawet na pierwszą sesję nagraniową. Normalnie mogłam wręcz biegać ze szczęścia. Mój przyjaciel odprowadził mnie do windy, po czym poszedł załatwiać jakieś sprawy z zespołem. Zapracowany człowiek nie ma co. W korytarzu, było strasznie duszno, oni tu klimatyzacji nie mają czy jak? Chciałam się wydostać z tego budynku jak najszybciej, więc pożegnałam tylko recepcjonistkę i wypadłam na parking. Zaczęłam szukać w torebce
kluczyków do mojego ukochanego porsche. Do tej pory nie mogłam uwierzyć, że rodzice, siostra, dziadkowie i wszyscy żyjące krewni kupili mi ten samochód w ramach prezentu na koniec roku szkolnego. Przegrzebywałam właśnie niezmierzone tereny jakimi jest damska torebka kiedy wpadłam na kogoś. Straciłam równowagę i grzmotnęłam na tyłek.
-Nic Ci nie jest? - usłyszałam nad sobą głos Justina
-Wszystko dobrze - mruknęłam wstając.
Szczerze powiedziawszy nie było dobrze. Chyba złamałam sobie kość ogonową.
-Dobrze, że cię widzę. Musimy porozmawiać.
-Nic nie musimy - odgarnęłam włosy z twarzy.
-Selena... nie zachowuj się jak dziecko.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Ja zachowywałam się jak dziecko?! Ja?! Tego było za wiele, odwróciłam się na pięcie i odeszłam w stronę swojego samochodu. Wrzuciłam torebkę na siedzenie pasażera i zaczęłam szybko oddychać. Jak on śmiał coś takiego powiedzieć? Pierwsze wykorzystuje mnie dla mediów przez miesiące, wmawia mi, że mnie kocha, a kiedy wszystkiego się dowiaduje i go rzucam on twierdzi, że zachowuje się jak dziecko. Nienawidzę go! Nienawidzę go za to, że jest kretynem, że wybrał właśnie mnie, że potrafi sprawić, że się śmieję, a w następnej sekundzie płaczę. A najbardziej nienawidzę go za to, że sprawia, że go kocham.
***
No i jest kolejny rozdział :). Mam nadzieję, że się podoba :) Do następnego ;)

Jeśli czytasz proszę o komentarz. 



4 komentarze: