wtorek, 24 czerwca 2014

Epilog

Gryzłam nerwowo wnętrze policzka i co jakiś czas spoglądałam na wejście do restauracji. Postanowiłam w końcu zakończyć sprawę z Justinem. Wytarłam szminkę z krawędzi szklanki. Nie miałam bladego pojęcia jak mu przekazać, że do niego nie wrócę. Do tej pory pamiętałam jego spojrzenie, kiedy zatrzymał mnie pod studiem tanecznym. Przez krótką chwilę myślałam, że dam ponieść się emocjom i do niego wrócę. Potrząsnęłam głową zła na samą siebie. Przestań o tym myśleć! Jesteś teraz z Liamem, zamknęłaś ten rozdział.
-Witaj piękna.
Podniosłam głowę. Na przeciw mnie usiadł Justin, posyłając w moją stronę piękny uśmiech. Mimowolnie go odwzajemniłam, zawsze tak na mnie działał.
-Justin - zaczęłam - Zastanawiałam się nad tym, co mi powiedziałeś. - przełknęłam ślinę chcąc zyskać trochę czasu - Ja... to nam nie wyjdzie.
-Selena... - jego wzrok łamał mi serce. - Przemyśl to jeszcze.
-Nie. Ja już postanowiłam.
-Może...
-Nie Justin - przerwałam mu - Ja już mam chłopaka.
Na jego twarzy pojawiło się zdziwienie. Mogłam obserwować jak zaskoczenie w jego oczach zmienia się w ból, a ten natomiast we wściekłość. Zacisnął ze złości zęby i przez krótką chwilę wpatrywał się we mnie w milczeniu.
-Ja się tak łatwo nie poddam shwaty. - powiedział - Co to to nie. Kocham Cię i wiem, że ty też mnie kochasz.
Wstał i wyszedł z restauracji nawet się nie oglądając. Byłam zła. Nie dlatego, że zareagował tak impulsywnie, ale dlatego, że w głębi serca czułam, że ma rację. Cholerny Bieber! Zaczynałam żałować, że zgodziłam się wtedy podwieźć do domu.
***
Witam wszystkich! Bardzo dziękuję za tyle komentarzy, to bardzo miłe. Zdecydowałam się na pisanie drugiej części. Informacje o niej powinny się niedługo pojawić tutaj w osobnej notce. Postaram się zorganizować to szybko więc wszystkich zainteresowanych proszę o zachowanie cierpliwości i zaglądanie na tego bloga ;)

środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 19

Zawinęłam kosmyk włosów na palec po czym zaczęłam się nim bawić. Co jakiś czas zagryzałam nerwowo wargi spoglądając w stronę drzwi. Znajdowałam się w małym pomieszczeniu o dziewiczo białym kolorze ścian. Przede mną stało wielkie lustro, w które starałam się zawzięcie nie patrzeć. Wypuściłam z płuc nadmiar powietrza i zaczęłam głęboko oddychać. Za niecałe dziesięć minut miałam wyjść by udzielić pierwszego wywiadu. Spodziewałam się kilku klasycznych pytań, na które odpowiedzi ćwiczyłam wczoraj z Liamem. Zagryzłam mocniej wargę, a na moje policzki wpłynęły rumieńce na wspomnienie wczorajszego wieczora. Chciałam sobie wmówić, że na moje postępowanie wpłynął alkohol i romantyczny nastrój, ale nie potrafiłam się tak oszukiwać.Już od dawana, w obecności Liama mój żołądek wywijał fikołki. Opadłam na oparcie krzesła odganiając niepotrzebne myśli. Zajmę się moimi uczuciami w wolnej chwili, teraz miałam poważniejszy problem. Bałam się, że Ellen może spytać się o Justina, a bardzo chciałam uniknąć tego tematu. Podskoczyłam, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi, a po chwili w małej szparce pojawiła się twarz młodego chłopaka. Oznajmił mi on, że powinnam już wychodzić, więc podziękowałam mu i wstałam. Przed wyjściem z pomieszczenia ostatni raz zerknęłam w stronę lustra poprawiając włosy i rozprostowując ubranie. Na korytarzu czekał na mnie poddenerwowany Patric. Uśmiechnął się nerwowo żeby dodać mi otuchy, ale nie bardzo mu to wyszło. Kiedy wchodziłam na wizję oślepiły mnie nowe reflektory, ale nie dałam tego po sobie poznać. Uśmiechnęłam się do Ellen i usiadłam na słynnej kanapie, na której każdy artysta chcę się znaleźć.
-Witaj Selena!
-Dobry.
-Bardzo miło mi Cię gościć w moim programie...
Jakąś godzinę później usłyszałam komunikat, że schodzimy z wizji, więc odetchnęłam głęboko i zerknęłam na blondynkę na fotelu obok.
-Jak mi poszło?
-Dobrze - obdarzyła mnie przyjaznym uśmiechem
-Nie powiedziałabyś mi gdym źle wypadła prawda?
-Prawda - powiedziała wychodząc
Nie bardzo pamiętałam co się działo w czasie wywiadu. Bardzo cieszyłam się, że Ellen nie poruszała tematu mojego zakończonego związku. Ogólnie było miło. Wpadłam do swojej garderoby i pośpiesznie przebrałam się w zwykłe jeansy i jakąś koszulkę. Makijaż postanowiłam zmyć już w domu, żeby jak najszybciej opuścić studio. Na parkingu czekała na mnie Bella. Śpiewała zawzięcie jakąś piosenkę nie zwracając na mnie uwagi. Szybko dostałyśmy się do domu, gdzie wyczerpana skierowałam się od razu do swojego pokoju. Zasnęłam od razu po położeniu się na łóżku.
Rano obudziło mnie pukanie do drzwi. Niechętnie otworzyłam oczy. Na progu pokoju stała Jade, zapinając płaszczyk.
-Na stole w kuchni jest dla Ciebie przesyłka. - oznajmiła po czym wyszła
Nie miałam pojęcie kto i co mógłby mi wysyłać, więc ciekawość wygrała z lenistwem. Znalazłam pod łóżkiem jakieś szorty, które pośpiesznie na siebie wciągnęłam. Poczłaptałam do kuchni, gdzie na stole stał wielki bukiet kwiatów. Znalazłam bukiecik, oparty o wazon.
Gratuluję świetnego wywiadu. Mam nadzieję, że niedługo się spotkamy. 
Justin
***
Właśnie kończyłam pakować się na dzisiejszą próbę układów, kiedy poczułam okropny swąd spalonego jedzenia. Zmarszczyłam z obrzydzeniem nos i delikatnie podciągnęłam sweter w górę. W moim przekonaniu, że ten okropny zapach był winą Belli utwierdziła mnie wiązanka niecenzuralnych zwrotów wydobywających się z kuchni. Uśmiechnęłam się sarkastycznie pod nosem. Moja przyjaciółka zaczęła uczyć się gotować, od kąt jej mama wyznała, że "poderwała" jej tatę na domowe jedzenie. Śmiać mi się z tego chciało ponieważ każdy kto zna Bells wie, że potrafi ona przypalić nawet wodę.
-Jeszcze sobie nie dałaś z tym spokoju? - spytałam wchodząc do kuchni
Ruda obrzuciła mnie wściekłym spojrzeniem, po czym wróciła do swojego wcześniejszego zajęcia. Minęłam ją i wyjęłam z lodówki butelkę wody jednocześnie pragnąc zlokalizować źródło tego przeraźliwego zapachu. Nie musiałam długo szukać. Na gazie gotował się makaron, którego chyba nikt nie mieszał, to z niego wydobywała się ta nieznośna woń.
-Bells? - mruknęła w odpowiedzi, że mnie słyszy - Wywietrz mieszkanie przed powrotem dziewczyn.
-Postaram się - jęknęła opadając na krzesło z książka przepisów w ręku.
Pospiesznie wyszłam z mieszkania i już na klatce zaczęłam szukać kluczyków do samochodu. Co prawda jeszcze nie wszyscy wiedzieli gdzie mieszkam, ale już paru wścibskich fotoreporterów kręciło się koło bloku. Nie miałam najmniejszej ochoty żeby moje zdjęcia (szczególnie kiedy jestem w stanie rozsypki) znajdowały się na pierwszych stronach gazet. Ceniłam sobie prywatność, przynajmniej na razie. Do studia tanecznego, w którym miałam mieć próbę dojechałam w niespełna 10 minut. Dzisiaj mieliśmy z Patrickiem i moją choreografką - Agnes, wybrać tancerzy do trasy koncertowej, a potem odbyć z nimi pierwszą próbę. Wstępne castingi miałam już za sobą. Przed wyjściem z samochodu posmarowałam jeszcze usta błyszczykiem przeglądając się w lusterku. Kiedy spojrzałam w tył moja ręka zamarła w bezruchu. Ze swojego samochodu wysiadał właśnie Justin i kierował się w stronę wejścia. Czy ja do jasnej ciasnej musiałam go wszędzie spotykać?! Jeszcze te kwiaty, które mi ostatnio przysyła. Ten pierwszy bukiet mogłam jeszcze zrozumieć chociaż od razu wylądował w koszu na śmieci, ale reszta? Przecież ten człowiek wyda fortunę na cotygodniowy bukiet róż, który dostaję w każdy piątek prosto do domu. Zamknęłam z hukiem drzwi samochodowe i ruszyłam do wejścia. W sali wszyscy już na mnie czekali. Źle się tu czułam, przez wielkie lustra weneckie, które rozciągały się na całą długość ścinany. Nie patrząc w tamtą stronę usiadłam pomiędzy Patrickiem i Agnes, która nachyliła się do mnie.
-Gdzieś ty tyle była? - syknęła przez zaciśnięte zęby
Odmruknęłam coś pospiesznie nie chcąc wdawać się w dyskusje. Ag była złotą kobietą, ale bardzo ceniła sobie punktualność. Spóźnialscy nie mieli z nią łatwego życia i dobrze wiedziałam, że będzie mi wypominać tą jedną wpadkę jeszcze przez długi czas.
Przesłuchania zajęły całe popołudnie więc próbę zaczęliśmy późnym wieczorem. Świetnie dogadywałam się z tancerzami i większość czasu spędziliśmy na wygłupach, a nie na tańcu. Kiedy Agnes ogłosiła, że możemy już iść przyjęłam to z wdzięcznością. Spakowałam swoje rzeczy wyjmując jednocześnie z torby butelkę wody. Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości więc podniosłam swój telefon ze stolika. Bella ostrzegała mnie, że Perrie jest w złym humorze i jeśli mi życie miłe powinnam nie wracać do mieszkania póki nie wyjdzie. Znając moją kuzynkę nie nastąpi to szybko. Nie mogłam zostać na sali, ponieważ w kolejce czekał już ktoś inny. Wychodząc natknęłam się na tłum dziewcząt, niektóre z nich obrzuciły mnie nienawistnym spojrzeniem, inne uśmiechały się życzliwie. Obok drzwi przywieszony był wielki plakat informujący o warsztatach tanecznych, które będzie prowadził Justin Bieber. Zagryzłam nerwowo wargę. Sama chętnie poszłabym na jego warsztaty. Wiedziałam, że jest fenomenalnym tancerze, ale przecież nie mogłam tak po prostu tam wejść i rzucić: "Hej Justin! Ja na twoje lekcje." Myśl Selena, myśl! Mam! Wyszłam z budynki i zaczęłam go okrążać szukając jakiegoś wejścia dla personelu lub małego okna, przez które mogłabym się przecisnąć. Znalazłszy odpowiadające moim wymaganiom przejście wśliznęłam się do środka. Znajdowałam się w ciemnym korytarzu, zaczęłam telefonem oświetlać sobie drogę. Starałam się być cicho, w końcu nie wiedziałam czy jestem tu sama. Na końcu były drzwi, które szybko otworzyłam. Uśmiechnęłam się z wyższością kiedy zobaczyłam gdzie się znajduję. Stałam po drugiej stronie lustra weneckiego. Na przeciwko mnie stał Justin tłumacząc coś zawzięcie swojej grupie. Odstawiłam torbę i podeszłam bliżej, żeby go słyszeć.
-W tańcu nie chodzi o wyćwiczone kroki, tu chodzi o emocje! Musicie w każdy swój ruch dawać coś od siebie, bo inaczej wasze występny będą nudne i niezauważalne. A teraz wstajemy i lecimy.
Dał znak i ktoś włączył muzykę. Zaczęłam tańczyć razem z nim. Był świetny, zawsze podziwiałam jego
zaangażowanie w ruchu. Co jakiś czas nie mogłam za nim nadążyć, więc wplatałam w układ coś swojego. Moje mięśnie wyczerpane po wielogodzinnych próbach odmawiały posłuszeństwa, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. W pewnym momencie znaleźliśmy się z Justinem tak blisko siebie, że gdyby nie dzieląca nas tafla szkła dotykalibyśmy się nosami. Własnie wtedy przypomniałam sobie dlaczego byłam nim kiedyś tak zauroczona. Wyglądał po prostu jak chodzący sex, z lekko otwartymi ustami i opadającymi na czoło kosmykami włosów. W jednej sekundzie pomyślałam, że on też mnie widzi, ponieważ jego spojrzenie wyrażało coś tak głębokiego, a potem szatyn odwróciła się i przeszedł na koniec sali.
Po skończonych warsztatach byłam tak padnięta, że ledwo chodziłam. Na parking wróciłam tą samą drogą ciemnym korytarzem modląc się w duchu żeby na nikogo się nie natknąć. Ledwo przecisnęłam się przez małe okienko i już prawie wsiadłam do samochodu, kiedy ktoś wykrzyknął moje imię. Odwróciłam się jak na komendę dobrze wiedząc do kogo należy ten głos.
-Hej Selena! - Justin oparł się o drzwiczki mojego porsche uniemożliwiając mi szybką ucieczkę do wnętrza samochodu. - Co ty tu robisz tak późno?
-Zasiedziałam się z Mary.
-Zasiedziałaś? Dziewczyno dyszysz jakbyś przebiegła maraton.
-Wcale nie - zaprzeczyłam chociaż wiedziałam, że ma racje.
-Mniejsza z tym. - obdarzył mnie kolejnym uśmiechem, który zmiękczał mi kolana - Dostałaś moje kwiaty?
-Dostałam. - westchnęłam ciężko - Słuchaj Justin przestań przysyłać mi te du...
-Wróć do mnie.
-Co?!
-Wróć do mnie. Błagam Cię. Wiem, że masz mnie za skończonego chama, który tylko chciał Cię wykorzystać.
-Coś w tym jest - przerwałam mu
-Ale ja cię naprawdę kocham - kontynuował nie zwracając uwagi na moją wypowiedź. - Cały czas wracają do mnie wspomnienia naszych wypadów na plażę czy do kina. Nawet dzieciaki ostatnio się o ciebie pytał. Selena błagam cię, chociaż to przemyśl.
Zmusiłam się całą swoją siłą woli, żeby nie rzucić mu się na szyję i nie wrzasnąć: "Tak wrócę do ciebie!" Sama bardzo chciałam, żeby znów mnie przytulił, czy pocałował w czubek nosa jak to miał w zwyczaju. Zamiast tego pokiwałam głową i szepnęłam "Zastanowię się" po czym odepchnęłam go lekko i wsiadłam do samochodu. Bardzo chciałam być już w domu gdzie mogłabym bez przeszkód zacząć płakać.
***
-Wstawać!
Ktoś brutalnie ściągnął ze mnie kołdrę, a ja zwinęłam się w kłębek, żeby stracić jak najmniej ciepła. Mogłabym przysiąc, że kładłam się spać jakąś godzinę temu.
-Jesteś sadystą - mruknęłam chociaż nie bardzo wiedziałam kto nade mną stoi.
-Nie przesadzaj mała.
-Mała! - otworzyłam z przerażeniem oczy i szybko obciągnęłam podkoszulek, w którym spałam - Kto Cię wpuścił do mojego pokoju Peter?!
Przede mną stał uśmiechnięty brunet trzymając w ręku moją kołdrę, jednocześnie taksując mnie spojrzeniem od stóp do głów. Pomyślałby kot, że skoro jesteśmy przyjaciółmi, a on ma dziewczynę (te nieszczęsne plotki o nim i Lottcie okazały się prawdą) powinien nie szczerzyć się tak jednoznacznie na mój widok, ale widać Petera nic nie powstrzyma.Wypchnęłam go z pokoju po czym zaczęłam szukać jakichś ubrań. Kiedy wyglądałam w miarę jak człowiek (zrobiłam sobie nawet lekki makijaż) wyszłam do salonu gdzie siedziały moje współlokatorki ze swoimi chłopakami oraz Peter, Peeta, Niall i Liam.
-Któż to nas zaszczycił swoją obecnością - powiedziała Bella kiedy weszłam do pomieszczenia, wystawiłam jej język
-Mamy szalony plan - zaczęła Jade
-Twoje "szalone plany" wcale nie są szalone - wtrącił Peter
-Chcemy pojechać do lasu na łono natury - dokończyła Perrie
-I dlatego przysyłacie do mnie o świcie tego tutaj? - spytałam wskazując bruneta, który próbował zmienić nam ustawienie mebli w salonie
-Selena jest po 11 a.m - powiedział Liam podchodząc żeby mnie uściskać
Z nieznanych nawet mi przyczyn rzuciłam mu się na szyję zanim zdążył się zbliżyć. Ścisnęłam go mocno i wtuliłam twarz w jego szyję. Tak bardzo potrzebowałam przytulenia i ciepła drugiego człowieka. Chłopak objął mnie lekko i pocałował w policzek.
-To co jedziesz czy nie? - głos Petera wyrwał mnie z własnego świata.
Wszyscy patrzyli na niego jakby się urwał z choinki. Wiedziałam, że gdy tylko wyjdę z pokoju zaczną na niego wrzeszczeć, że nie powinien nam przeszkadzać. Perrie nie da mu spokoju, dostanie za swoje. Pokiwałam głową.
-Jadę tylko muszę się przebrać.
-A ja zabrać kilka rzeczy - powiedziała Bella zrywając się z fotela - Co ty było? - spytała kiedy znalazłyśmy się same.
-Nie wiem - mruknęłam wchodząc do swojego pokoju.
Jakąś godzinę później po wielu sprzeczkach i bardzo długiej jeździe byliśmy na miejscu. Bella latała z aparatem robiąc zdjęcia wszystkiemu co zobaczyła na swojej drodze. Ja postanowiłam pójść na spacer wśród drzew i nie znalazłam zbyt wielu chętnych którzy chcieliby iść ze mną. Zgłosił się tylko Liam, podejrzewałam, że to też może być przyczyna. Zagłębiliśmy się dalej w las nie rozmawiając ze sobą. Dziwnie się czułam za każdym razem kiedy chłopak nieopatrznie muskał moją dłoń czy ramie. Nie potrafiłam połapać się w swoich uczuciach. Jeszcze wczoraj pod wpływem Justina czułam niewyobrażalne motyle w brzuchu,a teraz Liam wytwarzał u mnie takie same emocje.
-Nie mogę Cię rozgryźć - odezwał się chłopak
-Hmm? W czym?
-Raz mam wrażenie, że chcesz mnie pocałować i sugerujesz mi, żebym zrobił jakiś krok w twoim kierunku, a w następnej chwili traktujesz mnie jak najlepszego przyjaciela i nic więcej.
-Ja... - spuściłam głowę
Nie zdążyłam nawet pomyśleć co powiedzieć, bo Liam złapał mnie za podbródek i przyciągnął do siebie. Bez namysłu zarzuciłam mu ręce na szyję i oddałam pocałunek. Miał takie ciepłe i miękkie wargi. Stwierdziłam, że powinnam zostawić Justina za sobą już dawno temu, to był zamknięty rozdział. Kiedy oderwaliśmy się od siebie na moje policzki wpłynęły te przeklęte rumieńce.
-Zostaniesz moją dziewczyną? - spytał szatyn
Pokiwałam głową po czym stanęłam na palcach, żeby go pocałować. Jakaś mała cząstka mnie mówiła mi, że robię to tylko, żeby zapomnieć o Bieberze, ale szybko kazałam jej się zamknąć. Teraz liczył się tylko Liam.
***
Hejka! Jest następny rozdział. Mam do was bardzo ważne pytanie. Chcecie, żebym pisała drugą część? Bo nie mogę się zdecydować... Dzięki za wszystkie komentarze


czwartek, 12 czerwca 2014

Rozdział 18

Kolejne promyki słońca wpadły do kuchni przez okno zatrzymując się prosto na moich oczach. Zakryłam twarz dłonią.
-Zaciągnij rolety - jęknęłam do Belli, która siedziała przy stole składając jakieś karteczki dla swojego brata. Spojrzała się na mnie jak na idiotkę po czym wróciła do swojego zajęcia.
-Perrie? - przeniosłam wzrok na blondynkę stojącą obok lodówki.
-Doprawdy nie rozumiem dlaczego chcesz się odgradzać od słońca.
Westchnęłam i sama podeszłam do okna, jak zawsze wszystko muszę robić sama. Każda z nas podniosła głowę kiedy usłyszałyśmy szczęk zamka. Do pomieszczenia wpadła zziajana Jade. Zatrzymała się w progu i głęboko oddychając złapała się za brzuch.
-Ale mam newsa!  - powiedziała opadając na krzesło, a kiedy nikt nie zareagował dodała - Nie ciekawi was co się dzieje?
-Nie bardzo - mruknęła Bella wystawiając język w skupieniu i po raz setny kląc pod nosem nad źle złożoną karteczką.
-Ale was skręca - Jade przeniosła wzrok na mnie i Perrie.
-No to co się stało?
-Właśnie dowiedziałam się, że... i widziałam na własne oczy!... jak Lotta i Peter się...
-Czekaj! - przerwałam jej - Nasz Peter, mój najukochańszy przyjaciel...
-Twoja pierwsza miłość - wtrąciła Bella, a ja posłałam jej mordercze spojrzenie.
-Wracając... i Lotta, z którą sypia połowa facetów w mieście? Razem?!
- Ha! - Jade wyglądała na usatysfakcjonowaną moją reakcją - Wiedziałam, że będziesz zainteresowana.
-Po prostu mnie to dziwi - mruknęłam odwracając się w stronę expresu do kawy, żeby zakryć rumieńce.
Szatynka zachichotała, wstała i pociągnęła Perrie do wyjścia. Usiadłam na przeciwko Belli i w spokoju zaczęłam sączyć swoje latte. Nie mogłam uwierzyć, że ktoś taki jak Peter, który przecież jest zabawny i inteligentny, do tego można dodać, że z wyglądem u niego też nie najgorzej, szlaja się z kimś takim jak Lotta. Co się dzieje z tym światem?
-Co on w niej widzi? - spytałam Belli
-A co ty widzisz w nim? - odparowała z wrednym uśmiechem na twarzy.
***
Tupałam lekko nogą do rytmu słuchając swojej dopiero co nagranej piosenki. Bez przesadnej skromności mogę stwierdzić, że wyszła mi całkiem nieźle. Z uśmiechem zdjęłam słuchawki i spojrzałam na swojego producenta Patrica. On też miał zadowoloną minę i mogłam przysiąść, że już liczy ile na mnie zarobi.
-Jutro odbędzie się oficjalna premiera twojego pierwszego singla - oznajmił odbierając ode mnie płytę. - Wrzucimy piosenkę do sieci i będziemy mogli tylko czekać na dalszy rozwój wydarzeń, ale jestem pewny, że to będzie hit.
Uśmiechnęłam się do niego. Zawsze mówił mi na końcu to samo: "Wierzę, że to będzie hit!", powtarzał to tak często, że sama zaczynałam w to wierzyć. Pożegnałam się z nim i wziąwszy swoją torebkę ruszyłam do wyjścia. Jak zawsze zahaczyłam po drodze o łazienkę, żeby poprawić makijaż. Szukając kluczyków znalazłam na dnie torby paczkę miętowych gum do żucia więc włożyłam dwie do ust. Wystukując pośpieszne smsa do Belli wyszłam ze studia z zamiarem zjedzenia czegoś bardzo niezdrowego. Po drodze do najbliższej knajpki wpadłam na Rose i razem udałyśmy się na drugie śniadanie. Szczerze powiedziawszy rzadko kiedy spotykałam swoich kolegów z liceum, w ogóle rzadko spotykałam kogokolwiek. Ostatnie miesiące spędziłam na ciągłym nagrywaniu piosenek na debiutancki album, do domu wracałam dość późno padnięta więc też nie spędzałam dużo czasu ze swoimi współlokatorkami. Już po tygodniu pracy nad płytą cofnęłam wszystko co kiedykolwiek mówiłam o Harrym i jego pracy. Po zjedzonym posiłku postanowiłam wreszcie siąść na dupie i nic nie robić. Z wielką nadzieją na leniwe popołudnie udałam się do mieszkania, w którym czekała na mnie Bella. Przekręciłam kluczyk w zamku i omal nie dostałam zawału kiedy po
przekroczeniu progu napadli mnie moi znajomi. Wszyscy składali mi gratulacje z powodu albumu. Jako, że pokrzyżowali mi moje plany, a dzień był naprawdę piękny postanowiliśmy wyjść na plażę. Perrie załatwiła koce, a chłopcy z One Direction zajęli się jedzeniem. Po pół godziny naszego pikniku dołączyli do nas Peter (na szczęście bez swojej dziewczyny) i Peeta, z pełnym ekwipunkiem najróżniejszych alkoholi. Zagrzebywałam się w piasku, kiedy usiadł obok mnie Liam.
-Jesteś świadoma tego, że Patric planuje twój występ na tegorocznej gali MTV VMA?
-Coś wspominał - mruknęłam dmuchając na ziarenka piasku na mojej dłoni - Chce, żebym zaśpiewała Come & Get It?
-Dokładnie - szatyn pokiwał głową - To bardzo chwytliwa piosenka.
Zaśmiałam się cicho. Piosenkę tą napisałam bardzo niedawno i kiedy tylko przedstawiłam jej koncept producentowi stwierdził, że musi być ona singlem. Odrzucił wszystkie inne propozycje stawiając na piosenkę o nieskończonej miłości... o ironio!
***
-Jestem z ciebie dumna - powiedziała mama podgłaśniając radio, z którego wydobywały się ciche tony MOJEJ piosenki.
Od premiery minęło kolejne dwa miesiące,a singiel króluje na listach przebojów. Wszyscy z mojej ekipy zgodnie stwierdzili, że to bardzo udany debiut. Przysunęłam się jeszcze bardziej do mamusi kładąc głowę na jej ramieniu. Zmęczyło mnie to, że nie widziałam jej już tak długo, może z trzy miesiące temu. Przecież matma to najważniejsza kobieta w moim życiu.
-Nie przemęczasz się aby za bardzo córeczko? - spytała głaszcząc mnie po plecach
Miałam ochotę się rozpłakać. Zawsze tak przy niej mam, staję się małym dzieckiem, które mdleje na widok zadrapania na nodze i płacze, bo stłukło się w mały palec. Zaprzeczyłam tylko ruchem głowy, żeby nie usłyszała żadnej niebezpiecznej nuty w moim głosie. Zawsze potrafiła wyczuć kiedy coś było nie tak.
-To dobrze - powiedziała biorąc chipsa z paczki na stoliku.
Znajdowałam się w salonie mojego rodzinnego domu. W tle grała nasza ulubiona komedia, a my gadałyśmy od jakichś dwóch godzin. Przyszłyśmy do domu zaraz po bardzo długim planowaniu mojej przyszłej kariery. Postanowiliśmy z Patricem i moją mamą (która została również moją menadżerką), że nie ma na co czekać i jak najszybciej trzeba wyruszyć w trasę. Zgodziłam się niechętnie ponieważ mimo iż żyłam tak tylko miesiąc niezbyt dobrze wspominam życie na walizkach. Pamiętam, że Justin też zawsze narzekał, że nie może zagrzać nigdzie miejsca. Na wspomnienie szatyna do moich oczu napłynęła pojedyncza łza, więc mocno zacisnęłam powieki. Przyzwyczaiłam się już, że nikt nie przysyła mi wiadomości przed snem, nie obejmuje mnie bez powodu. Bieber zachowywał się jakby nasz związek nie maił miejsca. Był dla mnie bardzo uprzejmy i traktował mnie jak dobrą koleżankę. Tylko czasami widać było w jego oczach to uczucie kiedy na mnie spoglądał. Parę razy w windzie zdarzyło mu się niby to przypadkowo złapać mnie za rękę czy delikatnie się o mnie otrzeć. Przestał już za to prosić mnie o rozmowę wiedząc, że ja i tak uparcie będę odmawiać. Tęskniłam za nim, to prawda, ale nie potrafiłam mu wybaczyć tego jak mnie oszukiwał.
-Może zostaniesz na noc w domu? - spytała mama - Mam nawet twoją starą pidżamę.
-Zostanę.
***
Jest kolejny rozdział!! Powoli zbliżam się do zakończenia opowiadania. Będzie jeszcze może z dwa rozdziały :) Dziękuję wszystkim za komentarze ;)

Zapraszam na mój drugi blog