poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział 10

-Kocham Polskę! - powiedziałam wysiadając z samolotu.
-Czemuż to? - spytał Justin poprawiając na nosie ciemne okulary
-Ponieważ stąd pochodzę... znaczy mama jest stąd, ale to prawie to samo. To taki specyficzny kraj - dodałam kiedy wsiadaliśmy do samochodu.
-Specyficzny - mruknął Juju z niesmakiem, kiedy samochód zahaczył o wyjątkowo pokaźną dziurę w drodze.
-No, co? A może nie? Zobaczysz, jak trochę tu pobędziesz, od razu zechcesz wrócić.
Położyłam głowę na jego ramieniu wspominając słodkie dzieciństwo, które spędzałam właśnie w Polsce. Pyszne pirogi babci (teraz już wiem skąd mam te parę kilo za dużo), wieczorne granie w karty z dziadkiem... czasem mam wrażenie, że dzieciństwo było lepsze.
Kiedy podjechaliśmy pod hotel rozdzieliliśmy się z Justinem. On przepychał się przez tłum fanek rozdając autografy, a ja szybo przemknęłam do środka. Zatrzymałam się w lobby i poczekałam na swojego chłopaka, który miałam wrażenie, niemiłosiernie się wlekł. Może wydawało mi się tak tylko dlatego, że obiecał mi niespodziankę po dotarciu do hotelu. Nienawidzę niespodzianek... niby to przyjemne i wgl, ale jestem tak niecierpliwa, że mnie szlak trafia. Kiedy w końcu Juju opuścił swoje Beliebers poszliśmy na górę do naszego pokoju. Przed drzwiami zaczęłam lekko podskakiwać, ze zniecierpliwienia na co szatyn tylko lekko się
uśmiechnął. Otworzył wrota naszej komnaty, a ja wpadłam do niej jak z procy. Kiedy tylko przekroczyłam próg, zatrzymałam się zszokowana i otworzyłam lekko usta ze zdziwienia.
-Chciałem, żebyś ty też miała coś z mojej trasy - powiedział Justin obejmując mnie w pasie i zatrzaskując jednocześnie drzwi nogą.
Nasz pokój na pierwszy rzut oka nie różnił się niczym od reszty, w której gościliśmy. Jednak drzwi na przeciwko były otwarte i już na pierwszy rzut oka dało się zauważyć, że tam gdzie zazwyczaj Juju ma swój pokój gier jest zrobiona mała biblioteczka.
-Dzięki - szepnęłam odwracając się w jego stronę
-A jakaś nagroda? - spytał śmiesznie poruszając brwiami
Pocałowałam go, a on od razu podniósł mnie nie przerywając pocałunku zaniósł do sypialni.
***
Siedziałam w naszej małej biblioteczce w hotelu czytając Akademię Wampirów, a Juju kręcił się po pokoju jak zawsze przed występem. Zaśmiałam się cicho, a on od razu skierował na mnie swój wzrok.
-Z czego się śmiejesz shwaty?
-Z Ciebie - wystawiłam język - Przecież wszystko będzie dobrze, nie masz się czego denerwować. Zagrasz świetny koncert, fani będą zachwyceni.
-Oj! No bo to tak łatwo powiedzieć. Tam, gdzie grywałem często to zupełnie inna bajka. A w Polsce to mój pierwszy koncert, a jeśli coś nie wyjdzie i zawiodę swoje Beliebers? - spytał klękając przede mną
-Jestem pewna, że wszystko pójdzie dobrze - uśmiechnęłam się do niego - Ważne, że wyjdziesz na scenę - pocałowałam go lekko - A teraz dupa w troki, bo Scooter na Ciebie czeka.
Zaśmiał się, pocałował mnie na pożegnanie i już go nie było. Przeciągnęłam się leniwie. Do koncertu zostało 4 godziny, więc jeszcze nie było sensu się przygotowywać. Postanowiłam sprawdzić e-maila. Zalogowałam się na pocztę i westchnęłam z rezygnacją na widok wiadomości od mamy. Było ich co najmniej 10, jakby nie wystarczyła jedna. Zabrałam się za czytanie. Jedyną ciekawą ( i naprawdę szczęśliwą) wiadomością, było to, że moja siostra przyjeżdża za miesiąc z Nowego Jorku. Stęskniłam się już za Eleną i naprawdę mi jej brakowało. Miałam nadzieję, że znajdzie ona trochę czasu tylko dla mnie. Zaczynałam zapominać jak
walnięta jest moja siostra, a trzeba przyznać, że z naszej dwójki to ja jestem normalniejsza. Kiedy skończyłam pisać mamie lakoniczną odpowiedź typu "Wszystko w porządku, jesteśmy teraz w Polsce, naprawdę podobał mi się Madryt." Postanowiłam wziąć szybki prysznic. Naszykowałam ubrania już do wyjścia i skierowałam się w stronę łazienki. Jako, że nie jestem typem dziewczyny, która może stać przed lustrem godzinami byłam gotowa do wyjścia już pół godziny później. Spojrzałam na zegarek. Jak zawsze wyrobiłam się za wcześnie, postanowiłam jeszcze raz sprawdzić czy wszystko ogarnęłam. Kiedy skończyły mi się zajęcia w pokoju (pościeliłam nawet łóżko) stwierdziłam, że nie ma na co czekać i pora się zbierać.
***
-Mam niespodziankę! - krzyknęła Bella do telefonu, a ja odsunęłam aparat od ucha.
-Co jest tak ważne, że aż tak wrzeszczysz?
-Zgadnij kto się o Ciebie dzisiaj pytał - mogłam sobie wyobrazić jak porusza brwiami.
-Nom... kto?
-Zero entuzjazmu... ech! Boski Michael....
-O zgrozo! Jak nie miałam chłopaka i latałam za nim to nie... nie łaska było zwrócić na mnie uwagi.
Bells zaśmiała się cicho i zaczęła przeżuwać kanapkę.
-Proszę cię kobieto! Nie jedz jak ze mną rozmawiasz.
-Ale jestem głodna!
-To wybierz jedną czynność.
-Dobra to baj...
-Czekaj! Żartowałam. - zaśmiała się - Czy to ja zawsze muszę się starać żeby nam wyszła konwersacja - chrząknęła - Dobra ty też się czasem starasz.
-Nom...
-To co z tym Michaelem?-No nic... zanim zdążyłam zamienić z nim więcej niż 2 zdania, odciągnęła go ode mnie Amanda
-Bywa...
-Z tobą jest coś nie tak? Nie takiej reakcji się spodziewałam.
-A co? Myślałam, że zacznę skakać z radości. Bells ja mam chłopaka.
-No tak... boski Justin - zaśmiała się - Zapomniałam.
Usłyszałam szczęk zamka i zobaczyłam Juju, który padnięty wchodził do pokoju. Posłałam mu całusa.
-Kończę Słoneczko.
-Baj Promyczku.
Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na fotel. Zaczekałam grzecznie, aż szatyn wyjdzie z łazienki, po czym już w pidżamce wtuliłam się w jego tors.
-Dobranoc shwaty - pocałował mnie we włosy
-Branoc.
***
Wiem, że krótko i beznadziejnie, ale ostatnio jakoś nie mogę nic napisać... Wiem co będzie dalej i już nawet mam końcowe rozdział, ale ni w ząb nie mogę ruszyć tego co jest tu... Jak to mówi moja kochana Bella Lajf is brutal and sometimes zasadzas kopas w dupas ;)


Jeśli czytasz proszę o komentarz :)



2 komentarze:

  1. Aww słodkie ;D O koncert Justina w Polsce nawet w opowiadaniu się tym jaram ;D
    Czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział x

    OdpowiedzUsuń